piątek, 28 stycznia 2011

moje słońca poboczne są już w necie :) kliknij w linka:
http://olsztynska24.pl/35028,Slonca-poboczne-efekt-halo-na-niebie.html
:)

słońca poboczne

wyszłam dziś rano na skraj lasu, patrzę, a z lewej strony pola pionowa tęcza do nieba się pręży. Apatię uwiązałam do krzaka i cap za aparat

tęcza bez słonca

tęcza ze słońcem

wyszłam dalej na pole, patrzę, a tu z prawej strony druga tęcza! No to cap za aparat

prawa tęcza pionowa bez słońca

i wreszcie widok na całość


Okazuje się, że jest to zjawisko słońc pobocznych, czyli halo. 
Słońca poboczne są jednym z najczęściej obserwowanych typów halo. Powstają one w wyniku załamania się promieni słonecznych na kryształach lodu występujących w formie sześciokątnych płytek opadających w pozycji poziomej, podobnie jak opadające liście. Słońce poboczne występuje często po obu stronach słońca; szczególnie dobrze jest widoczne, gdy słońce jest nisko nad horyzontem. Im słońce znajduje się wyżej, tym większa jest odległość słońc pobocznych od miejsca przecięcia się halo 22-stopniowego i kręgu parhelicznego.


jenyyyy... ale to fajne móc to zobaczyć :))

poniedziałek, 24 stycznia 2011

gubię sny

słucham "Pierwszy siwy włos" z wokalem Maryli i gitarą basową Roberta (płyta 50.) i myślę powoli, powoli i bez emocji, że jak to jest, że mnie nie wolno rozmawiać z kierowcą autobusu, bo przecież nie wolno, bo nad głową kierowcy wisi naklejka z zakazem: "Rozmowa z kierowcą zabroniona". I ja ten napis widzę i nawet rozumiem - chodzi o bezpieczeństwo, chodzi o to, żeby nie rozpraszać uwagi kierowcy. Rozumiem to i dostosowuję się - nie rozmawiam. 

I dalej myślę - spokojnie i bez emocji, i pytam: czemu w samolotach, nad głową pilota nie ma podobnego napisu? Na zicher go nie ma, bo przecież gdyby był, to nikt nie rozpraszałby uwagi pilota. Nawet generał. 




jest taki napis i ja go rozumiem

Gubię sny, 

gubię dni.

Nawet, kiedy siedzę w barze

przy szklaneczce - nie mam marzeń.

Tak to jest.



Gubię wiersz, 

niebo też.
I pod nogi już nie patrzę, 

po co patrzeć - czas to zatrze.
Tak to jest.



Tak to jest:
nierzeczywistość, nieralaność, niedokrwitość.

Tak to jest.

Tak to jest:
niedowierzanie, niestosowność, niepłakanie.

Tak to jest.

Nie mam nic. 

Nawet widz 

bierze swoje i odchodzi.
Sen się nie śni, nie przychodzi.

Nie mam nic.

Nie mam nic, 

taki wic,
że od śmiechu wszystko boli,

jakbyś siedział w beczce soli.

Nie mam nic.

Tak to jest: 

nierealność, niepoważność, niebanalność. 

Tak to jest.

Tak to jest:
niedorzeczność, niepokorność i niegrzeczność.

Tak to jest.

Nie ma mnie.
Listy ślę.

W wirtualnych wydarzeniach 

nie spełniają się marzenia.
Nie ma mnie.

Nie ma mnie.

Nie jest źle,

nie istnieje nawet pustka,
wiatr nie zrywa z głowy chustki.

Nie ma mnie.



Tak to jest: 

nierzeczywistość, nieralaność, niedokrwitość.

Tak to jest.


Tak to jest:
niemówienie, niestąpnie, nieistnienie...
tak to jest...



czwartek, 20 stycznia 2011

KONIEC głosowania

KONIEEEEC głosowania!

Bardzo Wam dziękuję za sms-y,
w kategorii Blogi Literackie zgłoszono kilkaset blogów, Malachitowy Las zajął 20 miejsce. To bardzo dobry wynik! :)
Jednak tylko 10 pierwszych blogów przeszło do etapu III.
jeszcze raz dziękuję i pozdrówki! :)

poniedziałek, 17 stycznia 2011

żyję więc pośród potworów

jestem wściekła i wściekam się, że się wściekam, a wściekam się, bo mamy w Polsce prawo do dupy. Kilku durniów urwało psu głowę. Media mielą. Mielą w dobrej sprawie. Mój komentarz:

jaki jesteś dla zwierząt, taki jesteś dla ludzi
jeśli krzywdzisz zwierzęta, prawdopodobnie krzywdzisz też ludzi
a jeśli krzywdzisz ludzi, jesteś potworem
żyję więc pośród potworów

kilku takich potworów ludzkość już przegapiła
stali się ludobójcami

wtorek, 11 stycznia 2011

milczenie, jakże wymowna forma wypowiedzi

Milczenie... jakże wymowna forma wypowiedzi.
Milczeniem nienawidzisz,
odtrącasz, krzyczysz: gardzę!

Milczeniem gwałcisz myśli, bo list bez odpowiedzi
wypełniasz domysłami.
Tym pełniej, im milczysz bardziej.

piątek, 7 stycznia 2011

życie za karę czy kara za życie?

zmroziła mnie wiadomość wczorajszego dnia (01. 01. 2011).
Otóż więźniowie brytyjskiego zakładu karnego Ford, niedaleko Arundel w Zachodnim Sussex, wszczęli bunt w noc sylwestrową i podpalili swój zakład karny (podał Daily Telegraph).
Zakład nazywa się HMP (Więzienie Jej Królewskiej Mości) - wygląda więc na to, że wybudował go rząd brytyjski m.in. z podatków swoich podatników, czyli uczciwie pracującego ludu (czyt. społeczeństwa). Wyjaśnię tylko, że więzienie to piekło dla już skazanych i straszak dla niezdecydowanych. Straszak ten straszy: jeśli dokonasz przestępstwa, trafisz do więzienia. Trafisz do ziemskiego piekła.
Więzienie jest więc miejscem, w którym bandziory odbywają karę. Karę dotkliwą. Mają tam m.in.: co najmniej trzy posiłki dziennie, ubranie, pracę, łóżko i czystą pościel. Wszystko za darmo. No może nie do końca za darmo - za to, że mimo straszaka zdecydowali się zostać łotrami, bandziorami, zbrodniarzami.
Antoni nie zdecydował się. Antoni starał się żyć uczciwie. Zwlókł się teraz z zatęchłego posłania i wyszedł przed szałas. Od czterech miesięcy mieszkał w lasku na obrzeżach miasta. Wypatrzył sobie ten lasek i zamieszkał w nim. Widok miał stąd ładny.
widok miał stąd ładny (pastele, autor: Barbara Zysman)

Do więzienia można dostać się za dokonanie zbrodni, za kradzież, za napad, pobicie, za zabicie dziecka, za gwałt. Za molestowanie seksualne już niekoniecznie. Za molestowanie seksualne idzie się leczyć. I leczenie taki molestant ma za darmo.
Antoniego od kilku tygodni boli ząb. Boli jak cholera. W noclegowni to nawet namawiali, żeby przychodził, czytał informacje, bo lekarz raz w miesiącu jest, trzeba tylko dowiadywać się, kiedy będzie. Ale Antoni wstydzi się. Z takim wyglądem do ludzi? Jakoś ten ból przetrzyma.
Zatem do więzienia trafia się za dokonanie przestępstwa. I to też nie tak od razu. Najpierw muszą przestępcę złapać. Ruszają więc radiowozy z oddziałem policjantów - plan A, plan B, blokady, pułapki, ekipa dochodzeniowa zbiera dowody, zabezpiecza ślady - odciski palców, DNA - laboratorium czynne całą dobę. Teraz do akcji wkraczają śledczy, kryminolodzy, powstaje portret pamięciowy łotra. Setki ludzi uwija się, głowi głowami. Będą tak pracować tydzień, miesiąc, rok, dwadzieścia pięć lat, a niekiedy bez przedawnienia. Ale warto, bo bandziora trzeba złapać i ukarać. Odizolować od społeczeństwa. Zamknąć w więzieniu, żeby już nigdy nikogo nie skrzywdził.
Antoni wyjął śpiocha z oka. Poczuł zapach skwaśniałego piwa. Obejrzał dłonie. Wczoraj wieczorem zrobił rundkę po osiedlowych śmietnikach i znalazł nawet kilka puszek po piwie, to i się pochlapał...
A w mieście śledczy rozgryzają psychikę bandziora. Chcą się dostać do jego głowy. Zrozumieć jego myślenie, podążyć za nim, przechytrzyć go. Wreszcie jest! Udało się! Już go mają! Teraz rusza machina sprawiedliwości - prawnicy studiują setki stron akt - chcą wiedzieć, żeby przemówić, żeby przekonać sędziego, poruszyć ławników. Prokurator sporządza akt oskarżenia, obrońca przygotowuje linię obrony. Zaczyna się proces. Pierwsza, druga, trzecia rozprawa, bo rozpraw musi być kilka, żeby społeczeństwo wiedziało z jak groźnym bandziorem przyszło im się zmierzyć. Telewizja, radio, prasa mają newsa! Złapali tego newsa, jak policja bandziora. I teraz ciężko mielą, mielą go wytrwale - rano, w południe, po południu, wieczorem. Oglądalność rośnie, bo bandzior zgwałcił, zamordował i obdarł ofiarę ze skóry. Po północy powtórka. Będzie tak, aż do spadku słupków. Potem news zniknie, jak znika stary rok.
A na rozprawie podlec uśmiecha się do widowni, bezczelnie patrzy w oczy ławnikom. Dobrze wie, że teraz oni - prawnicy, ławnicy, widownia, radio i telewizja, ten cały lud pracujący stał się jego ofiarą. Teraz ich obdziera ze skóry, bo to oni za wszystko płacą. Płacą i będą płacić, bo nie chcą mieć bandziora za sąsiada.
Antoni został wyrzucony z mieszkania (o przepraszam - eksmitowany), bo przez pół roku nie płacił czynszu.  Niektórzy sąsiedzi to nawet  burczeli, że jak to tak -  nie płaci, a mieszka. Przestali mu mówić "dzień dobry". A Antoni nie płacił, bo stracił pracę. Nawet zarejestrował się jako bezrobotny i dostawał zasiłek, ale pieniędzy starczało mu zaledwie na przeżycie. To jak miał opłacać? Szukał pracy. Poszedł na rozmowę do jednej hurtowni. Akurat szukali stróża, ale jak zobaczyli Antoniego, to powiedzieli, że szukają młodszego, silniejszego. Może gdyby miał psa... Ale Antoni nie będzie mieć psa. Po co zwierzę męczyć? Ledwie siebie utrzymuje. Teraz mieszka w lesie. Na to mieszkanie go stać. Tutaj nikt nie burczy, nikomu nie przeszkadza.
Po wielu miesiącach sąd ogłasza wyrok - dożywocie. Wprawdzie łotrowi należy się czapa, to jednak przecież społeczeństwo nie jest dzikie. Społeczeństwo jest humanitarne, więc dożywocie będzie OK.
Nie wszyscy zgadzają się z takim wyrokiem. Zwolennicy kary śmierci, z hasłami na patyku manifestują, krzyczą, krążą wokół gmachu sądu. Wyrażają oburzenie. Bo może się zdarzyć, że bandzior ucieknie z więzienia. Ucieknie i znowu zabije. Jednak rząd wydał ustawę, potem rozporządzenie do niej - zbrodniarz musi żyć, musi pójść do więzienia, musi odbyć karę. Karę dotkliwą, czyli: co najmniej trzy posiłki dziennie, ubranie, praca, łóżko i czysta pościel. No i łazienka. Łazienka musi być. I telewizor. I spacer. Biblioteka. Pralnia. Kuchnia. Łaźnia ogólna i lekarz. No i psycholog. Bo łotr ma prawo do godnego życia. Dożywotnio.
Antoni też ma prawo do życia, lecz niekoniecznie godnego. Po eksmisji, przez jakiś czas mieszkał w mieście, ale tam za wszystko musiał płacić, nawet za toaletę na dworcu. Po kątach Antoni nie chciał sikać. Do noclegowni zagląda wtedy, gdy nie ma już sił na wstyd. Czasem Antoni złości się na to swoje prawo do życia.
- A niechby i w końcu przyszedł tu jakiś łotr i mnie zabił - myśli wtedy. - Niechby mnie zabił i będzie koniec!
Myśli Antoniego nie wybiegają w przyszłość. Nie bierze do głowy, że w chwili, gdy zbrodniarz dokona na nim zbrodni, że w tej samej chwili ruszy potężna machina sprawiedliwości. Machina, która będzie chciała pomścić śmierć Antoniego. Machina, która będzie chciała złapać i ukarać zbrodniarza. I to ukarać przykładnie np. dożywotnim pobytem w więzieniu. Antoni płacił kiedyś podatki, więc należy mu się takie zadośćuczynienie. A że mu się życie nie udało... No cóż. Tylko czasem, gdy noc już nastanie, siada na skraju swojego małego lasu, w gwiazdy patrzy i pyta cicho: cóż takiego uczyniłem Panie, że tak mnie karzesz?

Antoni i bandzior. Dwa życia, jak dwie kary. Który z nich żyje w piekle? Który karę odbywa?
Odpowiedź została zaszyfrowana w wiadomościach z Sussex. Bandyci osadzeni w tamtejszym zakładzie karnym, nie mogąc już znieść upokorzeń, wpadli w szał i zniszczyli budynki swojego więzienia m.in. pocztę, salę gimnastyczną, pomieszczenie do gier stołowych wraz z dziesięcioma nowo zainstalowanymi stołami do bilardu.
Sala gimnastyczna? Antoni pamięta, że jak był w podstawówce, to dyrektor chciał nawet wybudować taką salę, ale nie wybudował. Antoni nie wie dlaczego. A bilard? Bilard to taka gra. Gdyby Antoni chciał w nią zagrać, musiałby zapłacić jakieś kilkanaście zeta za godzinę. Bandziory w więzieniach mają to za darmo. Za darmo mają też: co najmniej trzy posiłki dziennie, ubranie, pracę, łóżko... Bo bandziory mają prawo do godnego życia, a Antoni ma prawo żyć.

bajka Żabka i Żabek


dawno bajki nie było :)

Na osiedlu, przy studzience,
wyrósł trawy mały pęczek.
Wśród tej trawy Żabka z Żabkiem
zbudowali sobie chatkę.

W chatce sprzętów przybywało,
ale Żabce było mało:
– Chcę pod oknem mieć kanapę,
bo mój Żabek strasznie chrapie.
Niech przez okno to chrapanie
leci, a nie na mieszkanie.
Łóżko chcę i dwa fotele,
telewizor, by w niedzielę
słuchać wszystkich wiadomości
i na film zaprosić gości.
Chcę mieć lustro na suficie.
Chcę wciąż mieć.
Przez całe życie!

Żabek na to cicho skrzeczy:
– Nazbyt wiele już tych rzeczy.
Nie, nie nazbyt. Bardzo dużo!
Do niczego ci nie służą.

I na drugi dzień w południe,
wyniósł pełen kosz pod studnię.

W koszu były: dwa kalosze...
- bo kaloszy ja nie znoszę!
Butla z tlenem, płetwy z gumy...
– pływam bez aparatury.
Telewizor, dwa fotele..
– Bo nie lubię, by w niedzielę
siedzieć przed telewizorem,
ja po łące skakać wolę.

No i po co ci lusterko?
Przecież z przyjemnością wielką,
przeglądasz się w lustrze wody.
Po co łóżko? Dla wygody?
To jest wbrew naturze żabiej,
sypiać w łóżku, a nie w trawie.
A patelnia? Nie gotujesz.
Szczotka? Przecież nie szorujesz.
Po co krzesła? Ty nie siadasz,
a jak siadasz zaraz spadasz!

Żabek wyniósł na ulicę:
cztery szafy,
trzy prysznice
lampę, kredens,
trzy tapczany,
zamrażarkę i dywany.

Żabki chatkę wyczyściły,
i pod studnią się umyły,
a zadowolone z pracy rechotały do północy.

Po północy uzgodniły:
– Nie będziemy w chatce żyły.
Zamieszkamy w mokrej trawie,
przy ogromnym, pięknym stawie.

I jak rzekły, tak zrobiły.

Blisko żabich rodzin żyły.
Na obiad łapały muszki.
I kumkały do poduszki.

I wy także śpijcie zdrowo.
Jutro przeczytacie znowu
bajkę o dwóch Żabkach małych,
które w chatce mieszkać chciały.

niedziela, 2 stycznia 2011

krótka historia mojej kariery wokalnej

przygotowuję zdjęcia do nowego projektu fotograficznego, co wiąże się z wielogodzinnym przeglądaniem setek fotografii. I tak przeglądając, natknęłam się na zdjęcia z 2007 roku. Zdjęcia zostały zrobione w czasie opłatka, który co roku organizuje Maryla Rodowicz dla swoich fanów. Uśmiechnęłam się do wspomnień. Przy czterech zdjęciach zatrzymałam się dłużej. W oczywisty sposób ułożyły się w historię, którą można zatytułować: "Krótka historia mojej kariery wokalnej" :)
Proszę ten komiks potraktować jako żart, bo to jest żart :)

siedziałam, słuchałam i rosła we mnie wiara w siebie, że przecież i ja mogę śpiewać, i ja mogę zostać słynną piosenkarką. Muszę tylko mieć taką gitarę

Jest i gitara - warunek spełniony! Kilka próbnych dźwięków...

...i po mojej karierze wokalnej :)

jaka więc nauka z tej historii płynie?
Warto mieć zamiary i mierzyć doń siłę! :)