Są takie ogrody, w których róż tysiące
zakwita czerwienią, kiedy wschodzi słońce.
Maliny też chciały być jak róże słodkie,
zakwitły więc kwieciem, lecz białym i wiotkim.
I róża zajrzała w głąb malin splątanie
i rzekła złośliwie: na próżno starania,
czerwienisz się tylko owocem jesiennym,
a róża, cóż róża, jest pięknem niezmiennym...
Malina westchnęła, usiadła pod krzakiem
i pieśń zanuciła z rogatym ślimakiem.
Nie była to jednak wesoła piosenka,
więc róża zasnęła przy smutnawych dźwiękach.
Zasnęła snem błogim i spała do rana,
gdy przyszedł ogrodnik, to jeszcze drzemała.
A ten, tak nieczuły, nożyce zanurzył
i ściął bez pośpiechu... purpurową różę.
Taki oto morał napiszę na ścianie:
najpiękniejsze kwiaty są zwykle... ścinane!