Ale do Warszawy, na zaproszenie Kości, przyjechałam dzień wcześniej. Było tak jak zaplanowałyśmy - gotowanie, smakowanie, spacer po Warszawie (Starówka), fotka z Zygmuntem, coraz bardziej znajomy Barbakan. Aż nogi zabolały.
Następnego dnia piżamowa kawa, balkonowe pogaduchy, czas powolny, mój czas.
W południe przyjechała Emilka, córka Kości, wizażystka. Przywiozła ze sobą swój "warsztat" pracy, czyli całkiem sporych rozmiarów walizkę z kosmetykami. Się zaczęło :) i rozmowy i śmiechy, i makijaże całkiem filmowe, bo Emilka przecież współpracuje z filmem i TV. I tak wyszykowane, po super obiedzie z ręki Kości, wyruszyłyśmy do Piecowej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz