środa, 26 sierpnia 2009

moja powieść

Fragment opowiadania, które powstało w 2012 r. "Mały człowiek z wielkim psem"


powieść pt.
"Każdego dnia i dzień za dniem"


Rozdział pierwszy i ostatni

Od lat te same ruchy. Nawet nie tyle te same, co takie same. Budzę się. Chwilkę leżę na prawym boku, potem na lewym i na wznak. Siadam. Podłoga, łeb psa i do kuchni. Z dolnej, zielonej szafki wyjmuję zielony, emaliowany rondelek i stawiam go na kuchence gazowej. Teraz lodówka. Odwracam się w jej kierunku, ale na nią nie patrzę. Patrzę przez okno. Pogoda gówniana.
Patrząc jeszcze na żółty o tej porze roku las (akurat jest jesień), otwieram lodówkę. Wsadzam do jej środka całą głowę. I codziennie zastanawiam się dlaczego tak uparcie wpycham tę rozczochraną porannie głowę tak aż do środka. I zawsze pod moją brodą, tuż nad najniższą półką lodówki pojawia się łeb psa. Pchamy się więc tak we dwie, bo to jest sunia, aż znajdziemy to czego szukamy. Ja mleko, ona świńskie ucho.

Teraz wracam do rondelka, wlewam do niego mleko i zapalam gaz. Z górnej, także zielonej szafki, wyjmuję mój ulubiony kubeczek w papryczki. Kubeczek jest granatowy i ma ręcznie wymalowane czerwone papryczki. Papryczki namalowała Nepalka gdzieś w odległym Nepalu. Wsypuję do kubeczka dwie łyżeczki rozpuszczalnej kawy i dwie łyżeczki cukru. Teraz dopiero mogę iść do łazienki.
Wszystko jest perfectly.
Kiedy ja jestem w łazience mleko dochodzi w rondelku. Wracam. Wyłączam gaz i kilka razy macham otwartą dłonią tuż nad powierzchnią mleka. W ten sposób przyspieszam powstawanie kożucha, którego nienawidzę. Gdy kożuszek zaczyna się marszczyć chwytam go w dwa palce. Wówczas nawiedza mnie myśl. Ta myśl nawiedza mnie każdego poranka wtedy, gdy przenoszę kożuch nad zlewem do kosza na śmieci. Trzymam kożuch w dwóch palcach i myślę, że osoba, która lubi kożuch jest prawdopodobnie obrzydliwa wewnętrznie. Nie myślę, że „jest na pewno” obrzydliwa albo „musi być” obrzydliwa tylko myślę, że „jest prawdopodobnie” obrzydliwa, bo przecież na pewno istnieją osoby piękne wewnętrznie i lubiące kożuch z mleka.
Kożuch jest w koszu. Zalewam kawę gorącym mlekiem. Wracam do sypialni, włączam komputer, stawiam kubek na biurku i siadam na obrotowym krześle. Pierwszy łyk gorącego płynu. Hm... wspaniale. Piszę wiersz.
Sunia domaga się śniadania. Kot się drze, bo ktoś go zamknął w szafce pod zlewem. Dopijam kawę, wstaję z obrotowego i robię zwierzakom śniadanie. Znowu patrzę przez okno. Pogoda nadal gówniana. Dolewam mleka do rondelka i robię drugą kawę. Wracam na obrotowy.
Czytam wiersz. Jest dobry.
I tak od lat. I zawsze tak samo. I nigdy nie doznałam deja vu. Dlaczego? Dlaczego poranne życie za każdym razem sprawia mi przyjemność?
Każdego dnia i dzień za dniem.
***
Ale zdarza się, że w lodówce nie znajduję mleka. Wczoraj wypiłam, nie kupiłam, nie ma. Rozwala się cały rytm. Irytuję się. Wściekam. Dyskomfort.
Gówniana pogoda, gówniany brak mleka, gówniany wiersz, gówniany cały dzień.

sobota, 22 sierpnia 2009

wschód to czy zachód słońca?


Lubię tę porę dnia, kiedy drzewa rzucają najdłuższe cienie.
Ech, lubię tę porę dnia.
I już się nie zmienię :)

wtorek, 11 sierpnia 2009

pomalutku cię gubiłam

zajrzyj też na mojego bloga w Gazecie Olsztyńskiej :)

Ale mnie podpuszczacie z tym śpiewaniem :)। I ani jednego słowa krytyki? Ale że bawię się przy tym śpiewaniu rozkosznie, to nagrałam nową piosenkę ;)। Wiersz jest nieco inny, ale zmiany są niewielkie.No to miłego słuchania, a ja wyjeżdżam na wakacje - papa ;)


obrazy z galerii Marioli Żylińskiej-Jestdt

Pomalutku cię gubiłam, gubiłam cię jak mogłam,
jak najwolniej, najspokojniej, byś nie widział i nie przeczuł.
Pomalutku cię gubiłam, gubiłam cię jak mogłam.
Bezszelestnie, bym nie mogła mieć pretensji.

Pomalutku cię gubiłam, gubiłam cię jak mogłam.
Nierychliwie, pamiętliwie i zaradnie.
Pomaleńku, po troszeńku zapomniałam, że kochałam.
Zapomniałam jak umiałam – najdokładniej.

A ty patrzysz tak spokojnie,
a ty patrzysz tak jak zwykle
i nie możesz tego pojąć i przemilczeć.
I tak patrzysz zadziwiony
na mnie patrzysz tak życzliwie
i nie mogę tego pojąć – po co patrzysz tak?

Pomalutku cię gubiłam, gubiłam cię jak mogłam.
Jak najwolniej, najspokojniej byś nie widział i nie przeczuł.
Pomalutku się zgubiłam.
Zgubiłam się zaradnie.
Zapomniałam, że kochałam cię tak ładnie.

środa, 5 sierpnia 2009

kawa blues

Zawsze chciałam napisać wiersz albo piosenkę o kawie, bo bez kawy nie ma życia :) No i napisałam. Mało tego - nagrałam, bo i melodię ułożyłam :).
Specjalnie dla Summertime - Kawa Blues :)) wiem, wiem, znowu smutas, ale jest tam jedna myśl jasna.

Kawa Blues
W cichym barze pełnym zdarzeń
znów zachodzi podły dzień
w filiżance kilka marzeń
w czarnej kawie topię biel

sen porzucił mnie już dawno
na parkiecie tańczy ktoś
znowu chwyta mnie za gardło
stary żal i nowa złość.

ref.
kawa blues czarna tak
jak najgłębsza z czarnych dziur
gdzieś na krańcu mojej duszy
z czarnych ziaren rośnie mur

kawa blues czarna tak
jak najgłębszy duszy cień
gdzieś na krańcu tego cienia
z czarnych ziaren wzejdzie dzień.

w starym domu, stare kwiaty
ktoś podlewa, nie wiesz kto
i na progu stare warty
trzyma stare dobre zło

Każdy pyta, gdzie jest koniec
jaki cel wędrówka ma
pod latarnią ciało płonie
na ramiona spada szal.


niedziela, 2 sierpnia 2009

takie ochoty

Miałam chłopca dobrego jak anioł.
Raz jedyny, raz jeden mnie zranił.
Przyszła śmierć i zabrała co chciała,
bo taką ochotę miała.

Miałam słońce w poduszce i w oczach.
I nosiłam to słońce w warkoczach.
Przyszła noc i zabrała co chciała,
bo taką ochotę miała.

Miałam męża pięknego jak róża.
Był gwałtowny i mocny. Jak burza.
Przyszła ona i wzięła co chciała,
bo taką ochotę miała.

Miałam dom pachnący kwiatami.
Stał pomiędzy innymi domami.
Przyszedł ogień i zabrał co chciał,
bo taką ochotę miał.

Miałam ogród, w ogrodzie żonkile.
Wiatr kołysał się na nich przez chwilę.
Przyszła woda, zabrała co chciała,
bo taką ochotę miała.

Miałam córkę i dzięki ci Boże.
Niespokojna była jak morze.
Przyszedł on i zabrał co chciał,
bo taką ochotę miał.

Miałam syna. Syn oczy miał ojca,
gdy żegnałam go czule na dworcu.
Przyszła wojna.
Zabrała co chciała.
Bo taką ochotę miała.

Miałam ciebie i miłość, i przyjaźń...
całym serce w to wszystko wierzyłam...
przyszedł czas i wziął sobie, co chciał,
bo taką ochotę miał!