Zespół Ani Zamory szaleje na ogólnopolskich scenach.
Po raz pierwszy "TAKT" wziął udział w ogólnopolskim festiwalu piosenki harcerskiej "Muzyczne Spotkanie 2010".
Wziął udział i zdobył od razu nagrodę publiczności oraz II miejsce w ogólnej klasyfikacji.
zajrzyj na stronę interetową zespołu "TAKT"
zobacz i posluchaj jak "Takt" zdobywa Publicznosc :)
http://kedzierzynkozle.zhp.pl
GRATULUJĘ i czekam na wieści z koncertu Marylkowego (patrz post z 27.02 "Koncert piosenek Maryli Rodowicz", który szkoła pięknie reklamuje na swojej stronie internetowej
kliknij << TU >>
- Apatia †
- audycje radiowe
- bajki
- benefis_2017
- blizny
- blues na drugą stronę
- Bożenki
- Czas honoru
- da się żyć
- Dziewczyna z granatem w ręce
- Flamingi
- galeria
- galeria priv
- Janis Joplin
- Mały człowiek z wielkim psem
- Maryla Rodowicz
- moje artykuły
- płyty
- prasa
- proza
- purpurowe gniazdo
- recenzja
- rodzina
- spotkania
- wywiady
niedziela, 28 lutego 2010
złoto dla Justyny, złoto dla nas!
Wyrwała to złoto z płuc Norweżce :)
fot. AFP
Co to był za bieg! Co to był za finisz! Co za emocje! Brawo Justyna i dzięki za te emocje. Zwyczajnie płakałam i krzyczałam jak wszyscy - jak moi sąsiedzi, jak cały blok, krzyczałam jak cała Polska!
fot. AFP
Co to był za bieg! Co to był za finisz! Co za emocje! Brawo Justyna i dzięki za te emocje. Zwyczajnie płakałam i krzyczałam jak wszyscy - jak moi sąsiedzi, jak cały blok, krzyczałam jak cała Polska!
sobota, 27 lutego 2010
koncert piosenek Maryli Rodowicz
dodam tylko, że pomysłodawcą i autorką scenariusza koncertu jest Ania Zamora :)
nauczycielka i dobry duch Publicznej Szkoły Podstawowej nr 9 w Kędzierzynie Koźlu
Gratuluję Aniu i życzę powodzenia!
I jeszcze dodam, że Ania pisze muzykę, sama śpiewa, sama nagrywa i sama jeździ na nartach :)
w "szufladach - Kraczkowska-Zamora" jest kilka jej produkcji :) zpraszam do zwiedzania.
Zdjęcie wzięłam sobie ze strony Maryli Rodowicz:
i tam też jest koncert jest pięknie promowany :)
www.marylarodowicz.pl
piątek, 26 lutego 2010
co dzień umieram i co dzień bardziej
co dzień umieram i co dzień bardziej
i nie mam do tego ilustracji
i nie mam do tego ilustracji
środa, 24 lutego 2010
poniedziałek, 22 lutego 2010
czas mija tylko w nas
Ania napisała fajną melodię do mojego wiersza "Czas mija tylko w nas"
zostawiam Was więc z tym dźwiękiem.
Bardzo mi się podoba :) dzięki Aniu
kliknij TUTAJ i słuchaj
muzyka i wokal: Anna Zamora
tekst: Bożena Kraczkowska
zostawiam Was więc z tym dźwiękiem.
Bardzo mi się podoba :) dzięki Aniu
kliknij TUTAJ i słuchaj
muzyka i wokal: Anna Zamora
tekst: Bożena Kraczkowska
niedziela, 21 lutego 2010
moje Vancouver 2010
Brawo Justyna Kowalczyk!
Brawo Adam Małysz!
Medale zdobyte przez naszych wspaniałych sportowców przypomiały mi cudowne lata młodości. Któż z nas nie uprawiał sportu? Kto z nas nie marzył o zdobywaniu medali olimpijskich? Ja marzyłam i nawet miałam osiągnięcia.
Ale sport to bardzo ciężka praca. I wcale nie chodzi o wysiłek fizyczny. To oczywiście też, ale sport to przede wszystkim dyscyplina i regularność. Tu nie ma miejsca na słabość, na odpuszczanie, na gadanie: aaa... dziś mi się nie chce, jutro nadrobię. To tak nie działa. Jeśli dziś odpuszcisz, jutro ciebie nie będzie.
Na nartach zaczęłam biegać w podstawówce. Nie pamiętam dokładnie - może w szóstej, może w siódmej klasie. Niestety nie mam z tych czasów ani jednego zdjęcia. Szybko się okazało, że jestem całkiem niezła. Miałam w sekcji bardzo mocną rywalkę, Bożenę Bachmurę. Rywalizowałyśmy ze sobą kilka lat. Nasza sekcja znajdowała się w Bazie Sportów Wodnych Mrągowo (chyba tak wówczas nazywała się Baza, którą kierował Józef Nowicki. Pamiętam go doskonale i są to bardzo dobre wspomnienia.)
Nie było lekko, bo nie miało być. Sport nie lubi, żeby było lekko. No więc trenowałyśmy - wiosną, latem, jesienią w trampkach, zimą na biegówkach. Było super - obozy narciaskie w Dzianiszu, Szklarskiej Porębie, zgrupowania, zwycięstwa i wyczytywanie nazwiska w szkole na apelu :) I tak aż do mistrzostw Polski (nie pamiętam roku. Mateńko, jaką mam kiepską pamięć :). Pamiętam tylko radość, kiedy się zakwalifikowałam. Przed startem okazło się, że inni zawodnicy mają fajowe "plastiki" (większość Fischery), a my na drewnianych deskach. To była gigantyczna klapa. Podhalanki tylko śmigały - szur, szur i tyle ich było. A my.... to nie była jazda. To był bieg na śniegowych koturnach. Ambitnie ukończyłam te zawody, dobiegłam na metę zajmując jakieś odległe miejsce. Potem jeszcze biegałam, ale już bez pasji.
Dyplomy, medale, uznanie nauczycieli i rówieśników... to było ważne. Ale sport wyszktałcił we mnie też pewien rodzaj wytrwałości. Nazywam ją wytrwałością Koziorożca :).
Zawieszam kilka dyplomów na dowód, że wiem co czuje Justyna Kowalczyk, kiedy mówi: pierońsko fajno!
Brawo Adam Małysz!
Medale zdobyte przez naszych wspaniałych sportowców przypomiały mi cudowne lata młodości. Któż z nas nie uprawiał sportu? Kto z nas nie marzył o zdobywaniu medali olimpijskich? Ja marzyłam i nawet miałam osiągnięcia.
Ale sport to bardzo ciężka praca. I wcale nie chodzi o wysiłek fizyczny. To oczywiście też, ale sport to przede wszystkim dyscyplina i regularność. Tu nie ma miejsca na słabość, na odpuszczanie, na gadanie: aaa... dziś mi się nie chce, jutro nadrobię. To tak nie działa. Jeśli dziś odpuszcisz, jutro ciebie nie będzie.
Na nartach zaczęłam biegać w podstawówce. Nie pamiętam dokładnie - może w szóstej, może w siódmej klasie. Niestety nie mam z tych czasów ani jednego zdjęcia. Szybko się okazało, że jestem całkiem niezła. Miałam w sekcji bardzo mocną rywalkę, Bożenę Bachmurę. Rywalizowałyśmy ze sobą kilka lat. Nasza sekcja znajdowała się w Bazie Sportów Wodnych Mrągowo (chyba tak wówczas nazywała się Baza, którą kierował Józef Nowicki. Pamiętam go doskonale i są to bardzo dobre wspomnienia.)
Nie było lekko, bo nie miało być. Sport nie lubi, żeby było lekko. No więc trenowałyśmy - wiosną, latem, jesienią w trampkach, zimą na biegówkach. Było super - obozy narciaskie w Dzianiszu, Szklarskiej Porębie, zgrupowania, zwycięstwa i wyczytywanie nazwiska w szkole na apelu :) I tak aż do mistrzostw Polski (nie pamiętam roku. Mateńko, jaką mam kiepską pamięć :). Pamiętam tylko radość, kiedy się zakwalifikowałam. Przed startem okazło się, że inni zawodnicy mają fajowe "plastiki" (większość Fischery), a my na drewnianych deskach. To była gigantyczna klapa. Podhalanki tylko śmigały - szur, szur i tyle ich było. A my.... to nie była jazda. To był bieg na śniegowych koturnach. Ambitnie ukończyłam te zawody, dobiegłam na metę zajmując jakieś odległe miejsce. Potem jeszcze biegałam, ale już bez pasji.
Dyplomy, medale, uznanie nauczycieli i rówieśników... to było ważne. Ale sport wyszktałcił we mnie też pewien rodzaj wytrwałości. Nazywam ją wytrwałością Koziorożca :).
Zawieszam kilka dyplomów na dowód, że wiem co czuje Justyna Kowalczyk, kiedy mówi: pierońsko fajno!
czwartek, 18 lutego 2010
Janis Joplin 2010
ech! artyści :)
wczoraj, godzina 20:27 - dyng-dyng - sms.
Patrzę, Mariolka.
Czytam: Jest dobrze. Janis na sztaludze :)
Ooo... - pomyślałam i zrobiłam sobie kawę, bo przecież będę czekać.
Godzina 20:56 - dyng-dyng - drugi sms.
Mariolka pisze: już prawie gotowa.
Ooo... - pomyślałam - szybko maluje.
Robię drugą kawę i czekam.
Godzina 21:09 - dyng-dyng - trzeci sms.
Mariolka pisze: podoba mi się. Wyszła mi z serca. Dobrej nocy.
Co można zrobić między trzema sms-ami?
Ile można życia przeżyć?
Ile życia wymalować?
Sami zobaczcie!
Janis Joplin by Mariolka Żylińska-Jestadt!
dzięki Mariolku ;)
podoba mi się! :)
Janis Joplin 2010 / akryl na papierze / Mariola Żylińska-Jestadt
wczoraj, godzina 20:27 - dyng-dyng - sms.
Patrzę, Mariolka.
Czytam: Jest dobrze. Janis na sztaludze :)
Ooo... - pomyślałam i zrobiłam sobie kawę, bo przecież będę czekać.
Godzina 20:56 - dyng-dyng - drugi sms.
Mariolka pisze: już prawie gotowa.
Ooo... - pomyślałam - szybko maluje.
Robię drugą kawę i czekam.
Godzina 21:09 - dyng-dyng - trzeci sms.
Mariolka pisze: podoba mi się. Wyszła mi z serca. Dobrej nocy.
Co można zrobić między trzema sms-ami?
Ile można życia przeżyć?
Ile życia wymalować?
Sami zobaczcie!
Janis Joplin by Mariolka Żylińska-Jestadt!
dzięki Mariolku ;)
podoba mi się! :)
Janis Joplin 2010 / akryl na papierze / Mariola Żylińska-Jestadt
wtorek, 16 lutego 2010
nie trzeba mnie kochać
poniedziałek, 8 lutego 2010
śnieg biały, śnieg granatowy Mrągowo
Wczoraj (7 lutego 2010 r.) odbyła się druga odsłona mojej wystawy "Śnieg biały, śnieg granatowy". O mateńko! jak było miło.
Przyszło dużo osób i to było najmilsze - byli moi rodzice (tata robił zdjęcia ;), przybyły moje wspaniałe profesorki - panie Domagalska i Ronkowska, wpadli starzy przyjaciele z mrągowskiej, licealnej ławy :) i absolutna niespodzianka - urząd miasta w silnej reprezentacji - burmistrz Mrągowa pani Otolia Siemieniec oraz wiceburmistrz pan Tomasz Witkowicz :)
Wystawę otworzyła pani burmistrz, a potem samo poszło - wspomnienia, opowieści, i co jaki czas oglądanie zdjęć ;)
zobacz FILM z WERNISAŻU
Ludzie mówili, że fotki są w porzo, ja nie pamiętam co mówiłam, bo jak się denerwuję, to potem mało co pamiętam ;)
Dziękuję dyrektorowi CEiT w Mrągowie za przyjęcie mojej wystawy, a pani Agnieszce Kozioł za zorganizowanie wernisażu. Było supeeer!
Wszystkim obecnym - wielkie dzięki, że byliście!
a było tak:
wystawę otworzyła pani burmistrz Otolia Siemieniec
"Śnieg biały, śnieg granatowy" w holu CEiT Mrągowo powisi do końca lutego! Potem pojedzie dalej w Polskę ;)
była Internetowa Telewizja Regionalna, ja konfabulowałam :)
fot. Henryk Kraczkowski
*
Przyszło dużo osób i to było najmilsze - byli moi rodzice (tata robił zdjęcia ;), przybyły moje wspaniałe profesorki - panie Domagalska i Ronkowska, wpadli starzy przyjaciele z mrągowskiej, licealnej ławy :) i absolutna niespodzianka - urząd miasta w silnej reprezentacji - burmistrz Mrągowa pani Otolia Siemieniec oraz wiceburmistrz pan Tomasz Witkowicz :)
Wystawę otworzyła pani burmistrz, a potem samo poszło - wspomnienia, opowieści, i co jaki czas oglądanie zdjęć ;)
zobacz FILM z WERNISAŻU
Ludzie mówili, że fotki są w porzo, ja nie pamiętam co mówiłam, bo jak się denerwuję, to potem mało co pamiętam ;)
Dziękuję dyrektorowi CEiT w Mrągowie za przyjęcie mojej wystawy, a pani Agnieszce Kozioł za zorganizowanie wernisażu. Było supeeer!
Wszystkim obecnym - wielkie dzięki, że byliście!
a było tak:
wystawę otworzyła pani burmistrz Otolia Siemieniec
"Śnieg biały, śnieg granatowy" w holu CEiT Mrągowo powisi do końca lutego! Potem pojedzie dalej w Polskę ;)
była Internetowa Telewizja Regionalna, ja konfabulowałam :)
fot. Henryk Kraczkowski
*
czwartek, 4 lutego 2010
przewodnik po artyście
o co chodzi z tym malowaniem?
O co chodzi?! Wpadłam dziś w "wir kolorów" Mariolki Ż-J, więc wpadłam i poczytałam. Mateńko kochana, jak ona pisze siarczyście! Wyszło mi, że wystarczy spojrzeć na obraz i już się ma artystę na widelcu. Z obrazu widać w jakim był nastroju, czy był szczęśliwy, czy przeciwnie, czy kochał, czy może właśnie okropnie wręcz nienawidził.
Żeby jednak dobrze "przetłumaczyć" artystę, potrzebny jest swoisty przewodnik po artyście. Oto i on:
kopniak w dupę to dwie plamy
kopniak w serce to dwie kreski
piącha w głowę — czerwony zgaszony
jego krzyk to czarny
mój histeryczny ryk to faktura
moje pieprzenie w bambus to kontrasty
kolor zielony to spokój
oliwka to próba wprowadzenia zielonego
czerwony — nienawiść do miłości
szarpanie z pędzla to brak miłości
rzut z pędzla — nieudane próby przyjęcia jej do środka
środek obrazu to środek mojej jaskini
kompozycja? — zawsze otwarta, bez ram, pachnie wolnością
brąz odpadłam od świata
szarość to obrzydzenie
biel to zwykła ucieczka, nie rozumiem, nie umiem
róż — powrót do dzieciństwa
turkusowy — oczywiste szczęście
kierunki raz piony, raz poziomy i nigdy nie zgadniesz jak pociągnę — niby wiem, ale nie powiem
fiolet to odlot
wszelkie żarówy — sp... bo ugryzę
żółty — ratunku! schizofrenia mnie pożera
pomarańcz to strach
kartonowy — nie powiem i nie dopowiem
chlapiące rzuty z metra — nienawidzę, klnę, duszę się, boję się
ochra — uciekam
paryski — pragnę
kreski — won, bo taką mam fazę
paski — zrobię coś na złość
cytrynowy — zaszkodzę sobie
i zaczynam: czarny, czarny, oliwka, i chlap! żółty, czerwony — rozlany na czarnym, żółty spod brązu, brąz spod błękitu..., a potem co? co będzie potem?
potem przyszła "K" i się zachwyciła :)
"Zamknięta w kuli"/ 2010, Mariola Żylińska-Jestadt
O co chodzi?! Wpadłam dziś w "wir kolorów" Mariolki Ż-J, więc wpadłam i poczytałam. Mateńko kochana, jak ona pisze siarczyście! Wyszło mi, że wystarczy spojrzeć na obraz i już się ma artystę na widelcu. Z obrazu widać w jakim był nastroju, czy był szczęśliwy, czy przeciwnie, czy kochał, czy może właśnie okropnie wręcz nienawidził.
Żeby jednak dobrze "przetłumaczyć" artystę, potrzebny jest swoisty przewodnik po artyście. Oto i on:
kopniak w dupę to dwie plamy
kopniak w serce to dwie kreski
piącha w głowę — czerwony zgaszony
jego krzyk to czarny
mój histeryczny ryk to faktura
moje pieprzenie w bambus to kontrasty
kolor zielony to spokój
oliwka to próba wprowadzenia zielonego
czerwony — nienawiść do miłości
szarpanie z pędzla to brak miłości
rzut z pędzla — nieudane próby przyjęcia jej do środka
środek obrazu to środek mojej jaskini
kompozycja? — zawsze otwarta, bez ram, pachnie wolnością
brąz odpadłam od świata
szarość to obrzydzenie
biel to zwykła ucieczka, nie rozumiem, nie umiem
róż — powrót do dzieciństwa
turkusowy — oczywiste szczęście
kierunki raz piony, raz poziomy i nigdy nie zgadniesz jak pociągnę — niby wiem, ale nie powiem
fiolet to odlot
wszelkie żarówy — sp... bo ugryzę
żółty — ratunku! schizofrenia mnie pożera
pomarańcz to strach
kartonowy — nie powiem i nie dopowiem
chlapiące rzuty z metra — nienawidzę, klnę, duszę się, boję się
ochra — uciekam
paryski — pragnę
kreski — won, bo taką mam fazę
paski — zrobię coś na złość
cytrynowy — zaszkodzę sobie
i zaczynam: czarny, czarny, oliwka, i chlap! żółty, czerwony — rozlany na czarnym, żółty spod brązu, brąz spod błękitu..., a potem co? co będzie potem?
potem przyszła "K" i się zachwyciła :)
"Zamknięta w kuli"/ 2010, Mariola Żylińska-Jestadt
wtorek, 2 lutego 2010
rozmowa
Subskrybuj:
Posty (Atom)