niedziela, 27 grudnia 2009

guzikowa kolęda




W kolędzie musi być blask,
Mikołaj i worek łask,
otuchy okruchy i skruchy.
Nadziei grube poduchy.

W kolędzie zapachów szum
i siano, i świętych tłum,
i z nieba rzucony grosik,
gdy biedny człowiek poprosi.

I musi być żłóbek i dar,
i nocy grudniowej czar
w kolędzie białej zaklęty,
bo przecież rodzi się święty!

W kolędzie panna i mróz,
opłatek i anioł stróż
za ciemną gwiazdą schowany.
A co tu na Ziemi mamy?

Tu guzik zamiast grosika.
Nie! Nie podniosę guzika!
Choć szczodry w ogromne dziury,
to bury jest i ponury.

Tu guzik zamiast grosika,
nie, nie podniosę guzika,
choć tak są podobni do siebie,
jak życie na ziemi... i w niebie.

poniedziałek, 21 grudnia 2009

Kawa Blues Seweryn Paprocki

siła internetu! Jeszcze rok temu uważałam, że ten cały internet jest zwyczajnie przereklamowany. Ale... założyłam bloga i spodobało mi się. Potem utworzyłam sobie swoje kąciki na różnych portalach społecznościowych - FaceBook, MySpace, Nasza Klasa, Familie, mam nawet konto na Youtube :) to już nawet mnie zaskoczyło :)
I nawet oficjalny serwis Maryli Rodowicz jest pewnego rodzaju serwisem społecznościowym. Bo chociaż nie można tam założyć swojego konta, to przez całą dobę toczy się życie. A bardziej aktywni, kreatywni Fani mają swoje miejsce w Galeriach i Wystawach. Można wejść, pooglądać, poznać człowieka :) posiedzieć przy kominku.
Aż tu pewnego dnia zaniosło mnie na Wywrotę. Utworzyłam konto i zawiesiłam "Furtki trzy" i "Kawę Blues". I napisał do mnie Seweryn, że "Kawa Blues" jest OK i że chciałby zrobić swoją wersję. I zrobił :)
Oto dwie wersje "Kawy" - mocna i lekka - aranżacja, wokal, instrumenty - Seweryn Paprocki!
ja wolę wersję mocną :) a Wy? W wersji lekkiej są fajne organy, ale znowu wersja mocna jest taka emocjonalna, na krzyku :)
To którą wersję wybieracie, która w duszy gra?

Kawa (mocna) Blues/



Kawa (lekka) Blues/

niedziela, 20 grudnia 2009

księżycowy las i ziemniaczana baba

Znowu nie popisałam się kulinarnie. Wymyśliłam babkę ziemniaczaną. Dosłownie wymyśliłam. No bo jaka filozofia? Ziemniaki utrzeć i już. Nawet nie tarłam. Maszyna starła. Popieprzyłam, posoliłam i wkroiłam boczuś. Blaszkę wysmarowałam masłem, masę babkową wyłożyłam do blaszki i do pieca. Piekłam chyba 1,5 h, aż się babka zrumieniła. Wyłączyłam piekarnik i czekam na gości.
Aaaa... jeszcze sałatkę zrobiłam.
No to czekam na gości. Goście przyszli, gadu, gadu, herbatka. No i pora podać hit popołudnia - baba z pieca.
Zamierzyłam się, żeby spory plaster ukroić, a tu baba wlecze się za nożem, wszystko się rozpaciało. Goście przyszli na ratunek i radzą:
- Weź to łyżką wydłub.
- Eee... tam łyżką. Weź normalnie nóż do sera albo łopatkę jakąś i podważ.
- No, łopatkę od tortu weź i łyżkę.
- A czemu to się tak rozwala? Wszystko dodałaś? Mąkę dałaś?
- Niee..
- A jajko?
- Nieee... pieprz dałam i sól. I majeranek.
- No to jak się ma nie rozwalać, jak tu same gołe kartofle są surowe! Patelnię masz? Dawaj patelnię!
- I olej dawaj!
Dałam i wyszłam z kuchni. E tam wyszłam, wyrzucili mnie :)
Wyłożyli rozpacianą babę na dwie patelnie i fest przysmażyli. Na brązowo i na sztywno. I wszystko zjedli :) Ja też dostałam kawałeczek. Wymyśliłam? Wymyśliłam! Dobre było. Takie chrupkie.
Teraz zabieram się za pieczenie ciastek :)

Zrobiłam kilka księżycowych fotek. To zawieszam.
Smacznego!









wtorek, 15 grudnia 2009

na polach cienie szaro-purpurowe



Przygotowuję wystawę fotografii. Temat jesienno-zimowy, pomrożone liście, szrony, mróz, ale głównie światło w tych szronach i liściach. Teraz projektujemy zaproszenia. Co myślicie o tym, żeby taki wiersz do zaproszeń dołączyć? Dołączyć czy nie, bo już sama nie wiem:

Na polach już cienie szaro-purpurowe
kładą się leniwie i lekko zmrożone,
w pobladłe obłoki smutne i ponure
wplatają siwych ptaków postrzępione sznury.

I tak lecą nade mną świtem budyniowym,
zasnuwając nie-myśli tiulem koronkowym,
i już tęsknię za latem, które z mlecznej drogi
kładło się turkusem wprost pod nasze nogi.

poniedziałek, 14 grudnia 2009

schizofreniczne szczęście

Byłam wczoraj u Mariolki. Mariolka jest malarką. Według mnie bardzo dobrą malarką. Jestem zwyczajnie fanką jej malowania :) zachwyca mnie w jej obrazach sytuacja, kolory, agresja, a czasem spokój. Zamówiłam u Mariolki dwa obrazy - pierwszy Janis Joplin drugi Maryli Rodowicz. I wczoraj, przy mnie "kończyła" nową Marylkę. Nową, bo stara spadła ze sztalugi i bęc, dziura jak ta lala! Więc :) Mariolka namalowała drugi. Ten pierwszy będzie mój. Jasuuuu jak dobrze, że sztaluga się złamała i obraz bęc i dziura :) robiłam wczoraj fotki, ale jeszcze gdzieś w kosmosie latają, to zawieszam obraz, który wczoraj dostałam od Mariolki. Wspaniały klimat szczęścia :)) nieprawdaż?!
Obraz wisi u mnie w sypialni, może przegoni ludziki, które ze ścian nocą wychodzą, hi, hi.
Dzisiaj kończę przygotowywanie zdjęć do styczniowej wystawy. Lubie tę robotę :)



obraz Marioli Żylińskiej-Jestadt'2009

no dobrze, od razu się przyznam, że dostałam wczoraj... 4 obrazy :) i chcę się nimi pochwalić, więc oto kolejny obraz - kobieta z piłką i mężczyzna w fioletowych kąpielówkach :)

środa, 9 grudnia 2009

jestem czy tylko wracam?

Pod horyzontem zdarzeń
nie ma już nawet wrażeń.
Tam, w czarnej dziurze czas się skraca,
zatem - czy jestem, czy tylko wracam?

czarna dziura

Ach! ten kosmos, tak się naoglądam filmów, a potem wiersze piszę, a potem i tak nic z tego nie wynika :)
zapraszam na projekcję “czarnej dziury”, a potem na wiersz o niej.
No i jak to możliwe, żeby czarna dziura była inspiracją?!

piątek, 4 grudnia 2009

moje miejsce czas

zajrzyj także na mój blog w Gazecie Olsztyńskiej

Wszystkim Barbarkom duuużo szczęścia i powodzenia!



Człowiek zajmuje wyłącznie swoje miejsce.
A ile jest tego miejsca?
Tyle ile potrzeba na siedzenie, stanie, leżenie. Jakieś 80 cm na 200, tyle co łóżko, co trumna, krzesło...
Tyle ma miejsca w ławce, obok drugiego człowieka, w kawiarni, na scenie, w piwnicy, w kosmosie.
A kiedy człowiek umiera, jego miejsce nadal jest zajęte.
Zajęte nadal przez niego samego.
Nikt w to miejsce nie wejdzie, nikt tego miejsca go nie zajmie.
Nigdy.
Dlatego Ty masz swoje miejsce, a ja mam swoje miejsce.
Od urodzenia do zawsze.
Tym miejscem jest nasz czas.
A czasu zająć nie można.

czwartek, 3 grudnia 2009

do skutku2


Zakochać się można do skutku
i żyć, aż w końcu się znudzi,
i wszystko można do skutku,
i budzić się i nie-budzić.

Szczęśliwym być też do skutku!
I dobrym, bo człowiek potrafi.
Umierać, tak aż do skutku!
I trafić, gdzie nie da się trafić.