piątek, 30 października 2009

z życia kuracjusza :)



Zaczynam drugi tydzień pobytu i kuracji W Lądku Zdrój. Przechadzając się po miasteczku i uzdrowiskach trafiłam na fantastyczne, autentyczne teksty z sanatoryjnego regulaminu pacjenta i opisujące zabiegi aplikowane w Uzdrowisku Lądek-Długopole.
UWAGA - pisownia jest autentyczna :)

z zaleceń dr. Burgharta

Kto od 8 do 11 godziny w kąpieli, od 11-12 w łóżku, od 12-1 u stołu, od 2-5 w kąpieli i nareszcie od 5-6 znowu spędził w łóżku, o tym powiedzieć można, że użył na dobre dnia swego. Resztę dnia, nadto niedzielę i święta, ponieważ w dniach tych się nie kąpie, może spędzić na spacerach lub innych rozrywkach.

Wody nie pije się duszkiem tylko cedzi się ją zwolna pomiędzy językiem a podniebieniem. Pomiędzy jednym a drugim kubkiem wody następuje pauza, w której pacyent 15 do 20 minut zwolna się przechadza lub siedzi, jeśli chodzić nie może. Po wypiciu ostatniego kubka robi się jeszcze ½ godziny umiarkowaną przechadzkę, poczem wraca się do domu na herbatę lub kawę. W pół godziny po śniadaniu można iść do kąpieli.

Wystarczy jeśli pacjent z początku ¼ lub ½ godziny w studni zostanie, zwolna przy częstym używaniu coraz to dłużej, aż do jednej najwięcej do półtorej godziny się kąpie. Pod koniec kuracji wypada czas kąpania skracać, ostatnie dni tylko w wannie się kąpać.

dr. Burghart - 1744 rok

***
z zaleceń dr. Aleksandra Ostrowicza

Kto przyjechał do Landeku jedynie dla tego aby stracone pozyskać zdrowie, ten nie będzie wysiadywał w nocy czytając książki lub rozhaworząc, tylko wcześnie położy się na spoczynek. Przez wczesne rozumiem 9 najpóźniej 10 godzinę. Kto zaraz z początku tak się urządzi temu nie sprawi trudności wstać także o godzinie 5, by się ubrać i rozpocząć kurację.

Skoro pacyent wypoczął i rozgrzał się dostatecznie, powinien się ubrać i wyjść na przechadzkę i już prędzej nie wracać do domu jak wieczorem, by położyć się na spoczynek.
Przechadzka po kąpieli, obiad, popołudniowa muzyka w parku, czytanie czasopism, znów spacer i kolacja zupełnie czas ten po kąpieli zapełnią.
dr Aleksander Ostrowicz 1881 rok
***

Rozporządzenie Królewskie Fryderyka Wilhelma III
„… wspólne to kąpanie się obu płci z dniem dzisiejszym i w Landeku ma ustać, gdyż zwyczaj ten nie tylko decencyj i moralności się sprzeciwia, ale nadto stoi na przeszkodzie pożytkowi jaki się ma z kąpieli, tem więcej, że niektóre młode i wstydliwe kobiety nie mogąc się zdecydować na wspólne to kąpanie z mężczyznami, kąpią się w wannach, najmniejszego nie odnosząc pożytku z kąpania się w bassenie…”

***

Co się tyczy jakości kąpieli, czy wanienne lub też basenowe brać się mają, to jest ogólne mniemanie, że bassen silniej działa jak wanna. Tymczasem wanna tej samej ciepłoty co bassen działa tak samo jak ostatni i tylko znajdujące się w bassenie towarzystwo stanowi różnicę :)
***
Po kąpieli wypada koniecznie jedną godzinę wypocząć. Ku temu celowi udaje się pacjent do domu, rozbiera się i kładzie w łóżko, gdzie przykrywa się tak, aby się ogrzać, lecz się nie spocić. Jeśli ktoś zimne ma nogi, wtedy naciera je ciepłym aromatycznym spirytusem i w wełnianą zawija chustę. Osoby słabowite i nerwowe powinny wypić szklankę herbaty albo filiżankę bulionu lub czekolady.
***
I na zdrowie!

środa, 28 października 2009

fantazje mgły

zajrzyj na mojego bloga w Gazecie Olsztyńskiej

Nie wszyscy się lenią tak jak ja :) Kiedy ja zażywam zdrowotnych kąpieli, inni ciężko pracują. Na przykład Basia, stale się czegoś uczy. W efekcie, próbując sił w różnych technikach plastycznych, maluje swobodnie farbami olejnymi, jej akwarele są piękne, a pastele szczególnie piękne. I stale też mnie zaskakuje swoją ciekawością tworzenia, tym pędem do poznawania kolejnych technik. Teraz próbuje linoryt :)
I dzisiaj przysłała mi kolejne swoje dwa obrazy - "Mgły" i "Fantazje".
Dzięki Basiu za te obrazy!


Barbara Zysman "Mgły"/suchy pastel/2009



Barbara Zysman "Fantazje"/linoryt/2009

sobota, 24 października 2009

Janis Joplin, bo Woman Left Lonely

Jestem od kilku dni w pięknym miejscu i jeszcze kilka dni tu pobędę :) A właściwie mogłabym tu mieszkać, bo wszystko robi się tu samo - sprząta się samo, gotuje, oddycha, myśli się samo i samo się śpi, więc zdrowie wraca do mnie też samo.
I wszyscy są życzliwi? Tak, ludzie są tu życzliwi. Pani fryzjerka poczęstowała mnie kawą. Pani w spożywczym przekopała całe zaplecze i wynalazła pilniczek, bo na półkach normalnie takich rzeczy nie trzyma :), a właścicielka pensjonatu lubi malarstwo to sobie miło tu gadulimy. I w ogóle dużo chodzę. Na kawę ;)
Od tego "samo" mam dużo czasu i ulepiłam filmik do mojej najulubieńszej piosenki "A Woman Left Lonely" Janis Joplin.
Jest tam kilka fotek z Lądka Zdrój :) i nawet zdrojowy kotek czarny...

kliknij w trójkącik i posłuchaj :)



prawa autorskie do ścieżki audio: Sony Music Entertainment

piątek, 23 października 2009

u mnie dziki spokój



Słyszę wokół, że jesień,
że spadek spadków spadkowy,
A we mnie rozkwita wrzesień,
porządek i dziki spokój.
***
To koniec świata – powiedziała moja babcia
widząc mnie w obcisłej sukience i szpilkach.
Wreszcie na stopach nie w sercu.

wiersz wg. pomysłu Mariolki Żylińskiej-Jestadt

poniedziałek, 19 października 2009

tak sobie przemijam


Tak sobie przemijam między godzinami,
wrzucona pospiesznie między minutami,
włóczę się samotna i włóczę spojrzeniem.
Tak sobie przemijam cudzym oka mgnieniem.

I tak sobie znikam, jak sady znikają.
Przelatuję wiatrem, muzyką - niech grają!
Ech! jak lubię znikać.
Do woli!
Powoli...
Położyć się, zasnąć,
I już nic nie boli.

środa, 14 października 2009

kotki do adopcji :)

zajrzyj też do lasu w Gazecie Olsztyńskiej: www.kraczkowska.wm.pl/

Jesień, zima... trudny czas dla ludzi, kiepski dla bezdomnych zwierzaków. Jak pomóc zwierzętom?
Dokarmiać, nie wyrzucać z klatek schodowych, otwierać piwniczne okienka, otwierać serca, czyli po prostu PRZYGARNĄĆ.
PRZYGARNIANIE jest najlepszą metodą. Ja przygarnęłam Kicola 5 lat temu :), mój przyjaciel Mirek przygarnął Rudego 2 lata temu, a moja koleżanka Iwonka przygarnęła Miłkę rok temu, a Migdałka... wczoraj.
Teraz nikt z nas nie jest sam :)
Ale znowu kilka maluchów czeka na dom.
w sprawie adopcji piszcie bezpośrednio do Kasi Jasińskiej na adres: kajasinska@o2.pl
albo wpadajcie na forum Maryli Rodowicz.




***

A Ania Zamora nagrała moje "Koty" :). Zawieszam więc jesienne "Koty" i piosenkę. Dzięki Aniu!

Ten czarny, jak myśl czarna, bez zbędnych ceregieli
rzucony cień gdzieś z nagła i nikt się nie ośmieli
przekroczyć niewidzialnej, choć rzeczywistej drogi.
Przebiegły ten poeta - myśl czarna: Boże srogi!

A tamten znów się snuje tak lekko, jak mgła szara.
Nadzieją zachwycony wciąż mruczy: chwała, wiara
Szczęśliwy nieprzytomnie, choć wszystko w nim skończone.
Przygarniam go do siebie, jak życie pokręcone.

Ten znowu jak liść stary, bez mocy choć gorący,
upojnie się poddaje powiewom szeleszczącym.
Znużony pełnią życia zasypia w blasku złotym.
Ta myśl, v ta mgła,
to słońce,
ten liść... to moje koty.
kliknij w trójkącik i posłuchaj jak Ania śpiewa "Koty"

piątek, 9 października 2009

błękitny świat

Czy trudno być pięknym?
Na sobotnio-niedzielnik zostawiam błekitny obraz. Ciekawe, że tam jest pięknie, gdzie człowiek się nie panoszy. Ale też człowiek zrobił ten film. I człowiek stworzył muzykę. I powstał piękny świat, pięknego człowieka.
Kliknij w zdjęcie i patrz, i słuchaj :)
(oglądaj na całym ekranie)



polecam filmy na stronie BBC Motion Gallery
muzyka: Jean Michel Jarre

niedziela, 4 października 2009

Janis Joplin

4 października 1970 roku. Zapamiętałam tę datę lepiej niż 19 stycznia 1943 roku. Pewnie dlatego, że znam na pamięć treść raportu koronera, sporządzonego dzień później (5 października): śmierć nastąpiła wskutek ostrego zatrucia heroinowo-morfinowego.
Nieodwracalny koniec. Nienawidzę ostateczności. Ostateczność zmusza do zapamiętywania dat.


Janis Joplin urodziła się 19 stycznia, ja urodziłam się 15 stycznia. Jesteśmy zatem pełnokrwistymi Koziorożcami. Lubię podkreślać to kosmiczne pokrewieństwo :).
Kiedy ja uczyłam się chodzić, ona jechała do San Fransico. Spełniało się jej marzenie o wolności. Opuszczała rodzinne Port Arthur rozgoryczona, odrzucona przez rówieśników i z nastawieniem - ja wam jeszcze pokażę! Jednak pierwszy pobyt we Frisco skończył się katastrofą. Janis wróciła do Texasu uzależniona od amfetaminy i heroiny.
***

W 1966 roku znowu wyrwała się do Frisco. Zespół Big Brother and the Holding Company poszukiwał wokalistki. Janis przyszła na przesłuchanie. Próba odbywała się w jakiejś starej remizie. Przerażona Janis pierwszy raz śpiewała z zespołem i dała z siebie wszystko. Wrzeszczała idealnie czysto :)
- Ona jest albo wspaniała, albo naprawdę okropna - podsumował Janis Stanley Mouse (plastyk, plakacista).
Wieczorem, kiedy już wszyscy wyszli, w remizie pojawiło się dwóch policjantów.

- Doniesiono nam, że tu krzyczy kobieta - oznajmili.

- Och, nie, to nie
kobieta. To Janis Joplin - wyjaśnił im Mouse.
***

Pierwszy raz usłyszałam głos Janis na prywatce u Danki, koleżanki z liceum. Bo u Danki odbywały się
fajne prywatki. Danka miała magnetofon szpulowy ZK145 i świetne nagrania. Z lekką zazdrością patrzyłam na piętrzące się na półkach kartoniki z brązowymi, połyskującymi taśmami. I pewnego dnia, w czasie takiej prywatki usłyszałam solówkę gitarową. I ta solówka w ogóle mnie zainteresowała. Zainteresowało mnie dopiero to, co nastąpiło po niej - kilka sekund przejmującego wokalu. Taki maleńki, kilkumetrowy fragmencik taśmy z czymś tak porażającym!
- Puść to jeszcze raz! - krzyknęłam.
Danka cofnęła taśmę. I znowu usłyszałam te porażające dźwięki.
- Jeszcze raz!

Nie wiem ile razy Danka cofała taśmę, ale na pewno zbyt wiele, bo towarzystwo się zniecierpliwiło i musiałyśmy odejść od sprzętu. Teraz częściej niż zwykle wpadałam do Danki. Piłyśmy herbatkę i słuchałyśmy tego kawalątka taśmy :). Jeszcze długo nie wiedziałam kogo słuchamy. Głos kojarzył mi się z wielką czarnoskórą kobietą i szybko przyzwyczaiłam się do tego wyobrażenia :)
Aż pewnego lata zatrudniłam się na plaży miejskiej w Mrągowie. Całe wakacje byłam tzw. gospodynią plaży - dbałam o czystość kąpielisk, plaży, przebieralni. Najgorsze były schody. Nie mogło być na nich piasku. Zamiatałam więc te schody do czystego betonu. Słońce wspinało się lekko ponad drzewa, z kanciapy dolatywała muzyka, a ja w chmurze pyłu - szur, bur ten piasek. I pewnego dnia, gdy byłam akurat na szczycie piachowych schodów, usłyszałam znajomą solówkę. I choć piosenka leciała od dobrych kilku minut, ja dopiero przy tej solówce zdrętwiałam.
- Jenyyy... - jęknęłam, rzuciłam miotłę i puściłam się schodami w dół. Kiedy wpadłam do kanciapy, gdzie stało radyjko, z głośnika sączył się już tylko aksamitny głos Wojciecha Manna:
- Summertime śpiewała Jan
is Joplin.
- Janis Jopl
in, Janis Joplin, Janis Joplin... - powtarzałam nerwowo, bo nie miałam na czym zapisać. Z Joplinów znałam tylko Scotta, czarnoskórego pianistę. Teraz byłam już pewna - Janis jest czarnoskórą wokalistką, a Scott był jej dziadkiem :)
Jeszcze tego samego dnia ruszyłam na poszukiwanie płyt Janis. Obleciałam całe miasto i nic. Ani jed
nej, najmniejszej płyteczki czy kasety. Pustka. Próżnia. Dramat.
Nazajutrz znowu zamiatałam
schody, ale już z radiem uwieszonym na szyi. Miałam nadzieję, że znowu ją usłyszę.
Mijało lato.
Pewnej leniwej niedzieli czyściłam w kuchni śledzie. W TV leciał chyba "Teleranek". Aż tu nagle znowu słyszę tę solówkę! Rzuciłam śledzie i wpadłam do pokoju. Na ekranie zobaczyłam jakieś esy floresy. Kamera oddaliła się i ukazał się... tatuaż. Po chwili było widać ramię, a w końcu ukazała się cała postać - młoda, biała kobieta z przyczepionymi do włosów piórami.
I podpis - Janis Joplin. Niemożliwe! Zatem Scott Joplin nie był jej dziadkiem! Nie byli nawet spokrewnieni.


Od tamtych zdarzeń minęło ponad 30 lat, a ja wciąż słucham Janis Joplin. Zaglądam do maleńkich sklepików ze starymi płytami i szukam archiwalnych nowinek. Mam nosa do, jak ja to nazywam, Janisowych dźwięków. Wyczuwam je bezbłędnie. Tak było np. z PJ Harvey (posłuchaj rewelacyjnego "Big Exit") i tak było z Jane Kitto. Kiedy tę drugą usłyszałam w 1994 roku, w szedzkiej TV 4, od razu wiedziałam, że tkwi w niej Janisowa dusza. Słyszę tę duszę i już. I wtedy, w 1994 roku, poszłam na koncert Jane, nieznanej wówczas nikomu australijskiej bluesmanki. Bardzo chciałam tę duszę usłyszeć na żywo. Koncert odbywał się w Mosebacke, małym sztokholmskim klubie. Jane wydawała z siebie prawdziwie dzikie dźwięki przygrywając sobie na gitarze. Sfilmowałam cały koncert. Jestem jedyną osobą na świecie, która ma ten koncert :) miłe uczucie. I tego wieczoru Jane pokazała duszę Janis. Przy "Mercedes Benz" klub oszalał. Po koncercie Jane wpisała mi się do książki "Pice of my heart. Portret Janis Joplin". Mam ten autograf do dziś.


Dzisiaj Jane Kitto (posłuchaj "Frozen", z miłym basem) jest już znaną artystką. Niedawno odbyła trasę koncertową z "Big Brother and the Holding Company" (posłuchaj "I need man to Love z Jane Kitto), z kapelą, z którą Janis Joplin nagrała największe swoje przeboje.
ps.
Portret Janis wisi w moim domu,w miejscu bardzo reprezentacyjnym, tuż nad pianinem :), wśród pamiątkowych zdjęć rodzinnych. Jej muzyka wywarła i nadal wywiera na mnie ogromny wpływ. A "A Woman Left Lonely" i "Little Girl Blue" są najlepszymi songami, jakie kiedykolwiek słyszałam.

Moje ulubione zdjęcie Janis (fot.Bob Seidemann)


ps.
Piosenka "Little Girl Blue" została po raz pierwszy wykonana w 1935 roku na Broadwayu, w musicalu "Jumbo". W jego filmowej wersji (1962 r.) zaśpiewała ją Doris Day. Kiedy Clive Davis puścił kompozytorowi, Richardowi Rodgersowi, wersję Janis, ten złapał się za głowę i zawołał: nie będę znosić takich upokorzeń!


kliknij w zdjęcie i posłuchaj "Little Girl Blue",
a dla porównania posłuchaj oryginalnej wersji w wykonaniu Niny Simon.