niedziela, 4 października 2009

Janis Joplin

4 października 1970 roku. Zapamiętałam tę datę lepiej niż 19 stycznia 1943 roku. Pewnie dlatego, że znam na pamięć treść raportu koronera, sporządzonego dzień później (5 października): śmierć nastąpiła wskutek ostrego zatrucia heroinowo-morfinowego.
Nieodwracalny koniec. Nienawidzę ostateczności. Ostateczność zmusza do zapamiętywania dat.


Janis Joplin urodziła się 19 stycznia, ja urodziłam się 15 stycznia. Jesteśmy zatem pełnokrwistymi Koziorożcami. Lubię podkreślać to kosmiczne pokrewieństwo :).
Kiedy ja uczyłam się chodzić, ona jechała do San Fransico. Spełniało się jej marzenie o wolności. Opuszczała rodzinne Port Arthur rozgoryczona, odrzucona przez rówieśników i z nastawieniem - ja wam jeszcze pokażę! Jednak pierwszy pobyt we Frisco skończył się katastrofą. Janis wróciła do Texasu uzależniona od amfetaminy i heroiny.
***

W 1966 roku znowu wyrwała się do Frisco. Zespół Big Brother and the Holding Company poszukiwał wokalistki. Janis przyszła na przesłuchanie. Próba odbywała się w jakiejś starej remizie. Przerażona Janis pierwszy raz śpiewała z zespołem i dała z siebie wszystko. Wrzeszczała idealnie czysto :)
- Ona jest albo wspaniała, albo naprawdę okropna - podsumował Janis Stanley Mouse (plastyk, plakacista).
Wieczorem, kiedy już wszyscy wyszli, w remizie pojawiło się dwóch policjantów.

- Doniesiono nam, że tu krzyczy kobieta - oznajmili.

- Och, nie, to nie
kobieta. To Janis Joplin - wyjaśnił im Mouse.
***

Pierwszy raz usłyszałam głos Janis na prywatce u Danki, koleżanki z liceum. Bo u Danki odbywały się
fajne prywatki. Danka miała magnetofon szpulowy ZK145 i świetne nagrania. Z lekką zazdrością patrzyłam na piętrzące się na półkach kartoniki z brązowymi, połyskującymi taśmami. I pewnego dnia, w czasie takiej prywatki usłyszałam solówkę gitarową. I ta solówka w ogóle mnie zainteresowała. Zainteresowało mnie dopiero to, co nastąpiło po niej - kilka sekund przejmującego wokalu. Taki maleńki, kilkumetrowy fragmencik taśmy z czymś tak porażającym!
- Puść to jeszcze raz! - krzyknęłam.
Danka cofnęła taśmę. I znowu usłyszałam te porażające dźwięki.
- Jeszcze raz!

Nie wiem ile razy Danka cofała taśmę, ale na pewno zbyt wiele, bo towarzystwo się zniecierpliwiło i musiałyśmy odejść od sprzętu. Teraz częściej niż zwykle wpadałam do Danki. Piłyśmy herbatkę i słuchałyśmy tego kawalątka taśmy :). Jeszcze długo nie wiedziałam kogo słuchamy. Głos kojarzył mi się z wielką czarnoskórą kobietą i szybko przyzwyczaiłam się do tego wyobrażenia :)
Aż pewnego lata zatrudniłam się na plaży miejskiej w Mrągowie. Całe wakacje byłam tzw. gospodynią plaży - dbałam o czystość kąpielisk, plaży, przebieralni. Najgorsze były schody. Nie mogło być na nich piasku. Zamiatałam więc te schody do czystego betonu. Słońce wspinało się lekko ponad drzewa, z kanciapy dolatywała muzyka, a ja w chmurze pyłu - szur, bur ten piasek. I pewnego dnia, gdy byłam akurat na szczycie piachowych schodów, usłyszałam znajomą solówkę. I choć piosenka leciała od dobrych kilku minut, ja dopiero przy tej solówce zdrętwiałam.
- Jenyyy... - jęknęłam, rzuciłam miotłę i puściłam się schodami w dół. Kiedy wpadłam do kanciapy, gdzie stało radyjko, z głośnika sączył się już tylko aksamitny głos Wojciecha Manna:
- Summertime śpiewała Jan
is Joplin.
- Janis Jopl
in, Janis Joplin, Janis Joplin... - powtarzałam nerwowo, bo nie miałam na czym zapisać. Z Joplinów znałam tylko Scotta, czarnoskórego pianistę. Teraz byłam już pewna - Janis jest czarnoskórą wokalistką, a Scott był jej dziadkiem :)
Jeszcze tego samego dnia ruszyłam na poszukiwanie płyt Janis. Obleciałam całe miasto i nic. Ani jed
nej, najmniejszej płyteczki czy kasety. Pustka. Próżnia. Dramat.
Nazajutrz znowu zamiatałam
schody, ale już z radiem uwieszonym na szyi. Miałam nadzieję, że znowu ją usłyszę.
Mijało lato.
Pewnej leniwej niedzieli czyściłam w kuchni śledzie. W TV leciał chyba "Teleranek". Aż tu nagle znowu słyszę tę solówkę! Rzuciłam śledzie i wpadłam do pokoju. Na ekranie zobaczyłam jakieś esy floresy. Kamera oddaliła się i ukazał się... tatuaż. Po chwili było widać ramię, a w końcu ukazała się cała postać - młoda, biała kobieta z przyczepionymi do włosów piórami.
I podpis - Janis Joplin. Niemożliwe! Zatem Scott Joplin nie był jej dziadkiem! Nie byli nawet spokrewnieni.


Od tamtych zdarzeń minęło ponad 30 lat, a ja wciąż słucham Janis Joplin. Zaglądam do maleńkich sklepików ze starymi płytami i szukam archiwalnych nowinek. Mam nosa do, jak ja to nazywam, Janisowych dźwięków. Wyczuwam je bezbłędnie. Tak było np. z PJ Harvey (posłuchaj rewelacyjnego "Big Exit") i tak było z Jane Kitto. Kiedy tę drugą usłyszałam w 1994 roku, w szedzkiej TV 4, od razu wiedziałam, że tkwi w niej Janisowa dusza. Słyszę tę duszę i już. I wtedy, w 1994 roku, poszłam na koncert Jane, nieznanej wówczas nikomu australijskiej bluesmanki. Bardzo chciałam tę duszę usłyszeć na żywo. Koncert odbywał się w Mosebacke, małym sztokholmskim klubie. Jane wydawała z siebie prawdziwie dzikie dźwięki przygrywając sobie na gitarze. Sfilmowałam cały koncert. Jestem jedyną osobą na świecie, która ma ten koncert :) miłe uczucie. I tego wieczoru Jane pokazała duszę Janis. Przy "Mercedes Benz" klub oszalał. Po koncercie Jane wpisała mi się do książki "Pice of my heart. Portret Janis Joplin". Mam ten autograf do dziś.


Dzisiaj Jane Kitto (posłuchaj "Frozen", z miłym basem) jest już znaną artystką. Niedawno odbyła trasę koncertową z "Big Brother and the Holding Company" (posłuchaj "I need man to Love z Jane Kitto), z kapelą, z którą Janis Joplin nagrała największe swoje przeboje.
ps.
Portret Janis wisi w moim domu,w miejscu bardzo reprezentacyjnym, tuż nad pianinem :), wśród pamiątkowych zdjęć rodzinnych. Jej muzyka wywarła i nadal wywiera na mnie ogromny wpływ. A "A Woman Left Lonely" i "Little Girl Blue" są najlepszymi songami, jakie kiedykolwiek słyszałam.

Moje ulubione zdjęcie Janis (fot.Bob Seidemann)


ps.
Piosenka "Little Girl Blue" została po raz pierwszy wykonana w 1935 roku na Broadwayu, w musicalu "Jumbo". W jego filmowej wersji (1962 r.) zaśpiewała ją Doris Day. Kiedy Clive Davis puścił kompozytorowi, Richardowi Rodgersowi, wersję Janis, ten złapał się za głowę i zawołał: nie będę znosić takich upokorzeń!


kliknij w zdjęcie i posłuchaj "Little Girl Blue",
a dla porównania posłuchaj oryginalnej wersji w wykonaniu Niny Simon.