niedziela, 21 lutego 2010

moje Vancouver 2010

Brawo Justyna Kowalczyk!
Brawo Adam Małysz!
Medale zdobyte przez naszych wspaniałych sportowców przypomiały mi cudowne lata młodości. Któż z nas nie uprawiał sportu? Kto z nas nie marzył o zdobywaniu medali olimpijskich? Ja marzyłam i nawet miałam osiągnięcia.
Ale sport to bardzo ciężka praca. I wcale nie chodzi o wysiłek fizyczny. To oczywiście też, ale sport to przede wszystkim dyscyplina i regularność. Tu nie ma miejsca na słabość, na odpuszczanie, na gadanie: aaa... dziś mi się nie chce, jutro nadrobię. To tak nie działa. Jeśli dziś odpuszcisz, jutro ciebie nie będzie.
Na nartach zaczęłam biegać w podstawówce. Nie pamiętam dokładnie - może w szóstej, może w siódmej klasie. Niestety nie mam z tych czasów ani jednego zdjęcia. Szybko się okazało, że jestem całkiem niezła. Miałam w sekcji bardzo mocną rywalkę, Bożenę Bachmurę. Rywalizowałyśmy ze sobą kilka lat. Nasza sekcja znajdowała się w Bazie Sportów Wodnych Mrągowo (chyba tak wówczas nazywała się Baza, którą kierował Józef Nowicki. Pamiętam go doskonale i są to bardzo dobre wspomnienia.)
Nie było lekko, bo nie miało być. Sport nie lubi, żeby było lekko. No więc trenowałyśmy - wiosną, latem, jesienią w trampkach, zimą na biegówkach. Było super - obozy narciaskie w Dzianiszu, Szklarskiej Porębie, zgrupowania, zwycięstwa i wyczytywanie nazwiska w szkole na apelu :) I tak aż do mistrzostw Polski (nie pamiętam roku. Mateńko, jaką mam kiepską pamięć :). Pamiętam tylko radość, kiedy się zakwalifikowałam. Przed startem okazło się, że inni zawodnicy mają fajowe "plastiki" (większość Fischery), a my na drewnianych deskach. To była gigantyczna klapa. Podhalanki tylko śmigały - szur, szur i tyle ich było. A my.... to nie była jazda. To był bieg na śniegowych koturnach. Ambitnie ukończyłam te zawody, dobiegłam na metę zajmując jakieś odległe miejsce. Potem jeszcze biegałam, ale już bez pasji.
Dyplomy, medale, uznanie nauczycieli i rówieśników... to było ważne. Ale sport wyszktałcił we mnie też pewien rodzaj wytrwałości. Nazywam ją wytrwałością Koziorożca :).
Zawieszam kilka dyplomów na dowód, że wiem co czuje Justyna Kowalczyk, kiedy mówi: pierońsko fajno!







5 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Summertime pisze:
o rany... ciągle mnie zadziwiasz... teraz już wiem skąd w Tobie tyle wytrwałości i samozaparcia :)

Anonimowy pisze...

wiedziałam, że sobie pobiegiwałaś, ale wyszło Ci to Misiaczku na dobre.Może teraz warto byłoby się tak poruszać po tych Twoich dzikich ostępach- dla zdrówka oczywiście- zamornik

Anonimowy pisze...

ojej, to sporem też się zajmowłaś a teraz "tylko" fotografowanie" i ulubiona pozycja horyzontalna? :))))

Anonimowy pisze...

ojej chodziło oczywiście o sport!! a nie o "spory"!!!! :)

Anonimowy pisze...

Bożenia
Anonimie - sporami też się zajmuję i to z pasją wielką :) pozdro
Zamorniku - ja to nawet pobiegłam w Biegu Piastów to chyba ze 25 km było. Zaczęłam o wschodzie a dojechałam po zachodzie słońca. Ale UKOŃCZYŁAM ten bieg i to jest mój nawiększy sukces w biegach narciarskich :)
Summertime, no uparta czasem jestem jak muł :) ale tylko czasem, większość sobie odpuszczam :) aaaa niech leciiiii samo