żeby nie było, że nie byłam ;)
nie mam czasu na codzienne zapisywanie wydarzeń, więc pewnie skończy na zawieszeniu kilku zdjęć w kronice galerii prywatnej
dni bardzo intensywne, wychodzimy po śniadaniu i wracamy na kolację, wędrujemy w różnych kombinacjach i to jest fajne, bo nikt nie musi się napinać, dostosowywać. Nie mam nawet czasu zdejmować zdjęć z aparatu. Zatem tylko kilka.
śniadanie z Giewontem w tle i mój malachitowy nos upieczony
wczoraj na spływie przełomem Dunajca, olsztyńska ekipa to ci uśmiechnięci ;)
plaża na Rusinowej Polanie
wędrujemy, chyba na Kondratową
oswajam motyla w nowej kurtce w kolorze morpho menelaus (bo zapomniałam wziąć ze sobą kurtkę i musiałam kupić na miejscu, bo lało niemiłosiernie :) )
jeden z moich najpiękniejszych - Morpho Didius
(bo najpiękniejszy to Morpho Menelaus)
Tour de Pologne Kobiet, może to nawet Jolanda?
Takie było tempo! :)
chyba selfie, hehe :)
sobie zdjęcia robię :)
to tyle, bo już wylatamy,
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz