Z tej właśnie okazji Becia zorganizowała przyjęcie grillowe. Przybyła prawie cała rodzina. Jedynie ja "obca" - dziękuję za to wspaniałe wyróżnienie :)
To był bardzo dobry czas. Luz, swoboda, nie lubię, gdy muszę uważać na to co mówię, do kogo, hehe. No więc był luz, śmiech, dobra zabawa z przyjaciółmi. Było nas sporo, chyba z 15 osób, więc można było zagrać w dwa ognie. Becia i ja - jako tzw. matki dobraliśmy sobie ekipy i zaczęła się rozgrywka. No i drużyna Beci wygrała. Ale my też byliśmy dzielni :)
Potem jazda na gokartach. I tu z kolei Czesio był najlepszy. Potem graliśmy w badmintona i w trójkę. Żeby nieco ochłonąć Becia zaproponowała spacer, więc poszliśmy na... zagon z ziemniakami, hehe i tam zaczęła się nauka radlenia. Byłam chętna do nauki, co widać poniżej na zdjęciu. Zbyszek też był niezły :)
Wróciliśmy do biesiadnego stołu, a tu na posesję wjeżdża nowiutkie, piękne, niebieskie autko! Takie pachnące, prosto z salonu. Czesio przywiązał szampana do sznurka i na pytanie, co zamierza z tym zrobić, odpowiedział, że tak jak chrzczą szampanem okręty, tak on teraz ochrzci ten samochód. W końcu jednak ochrzciliśmy pijąc szampana z kieliszków.
A jeszcze w międzyczasie Ania nauczyła mnie jak szargać spodnie. Otóż spodnie szarga się... tarką do warzyw.
Bierze się taką tarkę i się szarga (patrz zdjęcia). Zapobiegliwa Becia zaanektowała moje kluczyki od samochodu. Przyjechała po mnie niezawodna AniaH. Na drugi dzień też ona przywiozła mnie do Beci na piżamową kawę.
A kilka dni wcześniej jakiś matoł ukradł mi antenę w samochodzie. No i chłopcy od Beci szybko zadziałali i Becia własnoręcznie wkręciła mi nową. Antenkę oczywiście. Tak więc radio znowu gra!
Beciu, Aniu, Kuba, Marzeniu, Łukaszu, Natalko, Zbyszku, Czesiu, AniuH (kogoś pominęłam?) - dziękuję.
Odliczam dni do urlopu, muszę tylko kupić dobre buty na wędrówki:) już nie mogę się doczekać.
kilka zdjęć autorstwa Natalii
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz