wtorek, 12 września 2017

Spływ Marózką_2017

Wakacje... jeszcze nie opisałam wyprawy do Sandomierza, Szczyrku i Wisły. Piszę o tym, żeby nie zapomnieć. Tyle się działo tego lata, że nie sposób wszystkiego opisać. 
Zatem spływ Marózką. Naprawdę polecam. Piękna rzeka, bardzo zróżnicowana, szybka jak górski potok, to znowu spokojna, że można muchy łapać. No i powalone drzewa przez które w zeszłym roku swobodnie przepływałam, to jednak w tym roku, kilka razy się zawiesiliśmy.
Co wtedy? Do wody i przepychać. Na szczęście byli z nami faceci, więc nawet stóp nie zamoczyłam.
Była też chwila trwogi. Na spokojnym odcinku, zachwyceni przyrodą, nagle słyszymy za sobą trzask. Trzask był tak niecodzienny, że wszyscy odwróciliśmy głowy. Za nami, może 7 metrów za ostatnim kajakiem, z ogromnym hukiem zwaliło się drzewo. Okropne wrażenie, bo co było gdybyśmy byli 7 metrów bliżej?
Trasa zablokowana. Ci co płynęli po nas, musieli kajaki przenosić. Inaczej się nie dało tego obejść.
Płynęliśmy długo, bo chyba ze cztery godziny, no ale w połowie trasy zrobiliśmy sobie na brzegu piknik z ogniskiem. 

i kilka zdjęć zrobionych telefonem. To jakaś zmora te telefony. Są wygodne, więc teraz już nikt nie robi zdjęć aparatem. I jakoś spada jakość :)


spokojna Marózka i moi współpływacze 


ciągnę się za nimi


 pierwsze drzewo...

 i wiszą :) 

 ekipa pomaga

 i Ania szczęśliwa, bo uwolniona 

 ale nie na długo, znowu wisi

 wszystkie ręce na pokład! 

pogoda, przygoda, wszyscy zadowoleni


 schodzimy na ląd, pora na piknik, rozpalam ognisko jedną zapalniczką :) 






schabowy!!!



Fajny czas - dzięki i do spłynięcia za rok!