czwartek, 10 maja 2018

Tra, la, la_opowiadania

Tra, la, la

Te wszystkie małe ludziki…  miała je zawsze w głowie. One wychodziły w nocy ze ściany, gdy nie mogła zasnąć. Zasnąć, zasnąć, spać…
I potem te małe ludziki były z nią w pracy, w sklepie, gdy kupowała alkohol i kiełbasę. Wypatrywała tej za mniej niż 10 zł. Widziała z przodu ósemkę lub dziewiątkę, to brała. I one, te ludziki, były z nią - siedziały na pieczarkach, grzebały w czerwonych fasolkach, zagrzebywały w zielonych. Odgarniała je delikatnie stalową szufelką. Bo taka była - zawsze uważna, grzeczna, ułożona. Nigdy nie odpyskowała. Skąd więc ten chaos w lodówce?
Wypiła trzy drinki i poszła spać. Ocknęła się po dwóch godzinach. Zegarek wskazywał  01:12.a
- Jeny… żeby tak do czwartej, proszę cię Boże, pozwól mi zasnąć, pozwól… do czwartej, dobrze? Ale że co? Że pięć godzin snu to dużo jest?

Zacisnęła powieki. Na plecy. Na bok. Na drugi bok. Znowu na plecy. Otworzyła oczy. 01:32.
- Jeny… no proszę cię… co ci szkodzi… i niech mi się ładnie przyśni.  A co to dzisiaj? Wtorek? Trudny dzień. Proszę cię, chociaż do czwartej.
Na bok, na plecy, na drugi bok… Na brzuch… nie, nie mogła na brzuch. Miała implant w kręgosłupie. Najlepiej na plecy. Więc na plecy…

 - Jezu, zaśnij mnie, chociaż na godzinkę…
Zasnęła. Nic jej się nie śniło. Ani ładnie, ani brzydko. Nie śniła. Po trzech drinkach zasypiała. Ale potem, po godzinie, po dwóch budziła się i szeptała: pozwól mi spać… proszę.

Zerwała się o piątej. Miała czas do ósmej. O siódmej spacer z psem. Zaniosła obiad rodzicom.  
- Jakie macie dzisiaj plany? – spytała.
Nie mieli planów. Starzy ludzie nie mają planów. I niczego nie potrzebują. Na każde pytanie odpowiadają – nie. I jest to bardzo precyzyjnie smutne „nie”.     
- Może by tata zapisał się do jakiegoś kółka. W spółdzielni jest kółko plastyczne. Tata maluje, więc może…
- Nie.
- To może coś tacie kupić?
- Nie.
- Ma tata obiad?
- Nie.
- No jak nie? Przecież ugotowałam, przyniosłam, ugotowałam…
- To gówno? Wywaliłem. Jeść się nie da, gówno takie…
- No to ja już lecę do pracy.
- Wpadasz jak po ogień, a ja tu siedzę sam jak palec, depresję mam… Zrób coś według przepisu, a nie takie gówno gotujesz.  Nie będę gówna jadł.
Przygryzła wargę. Nie trzasnęła drzwiami. Zbiegła po schodach i wypadła na chodnik. „Kurwaaaaaa!” – wrzasnęła samym mózgiem.  

Ludzie się żenią i rozwodzą. Normalne. Jednak niektórzy ludzie bardziej się żenią i bardziej rozwodzą. Social media huczą. Z każdego słowa „rozwód” wyżymają, wytłaczają miazgę istnienia, aż w końcu krztuszą się hejtem i porzucają wytłoczkę.
Wyjrzała przez okno. Sąsiad ciągnął za sobą starego psa.Trzymaj się staruchu” – pomyślała. „Trzymaj się i nie bój się. Jak przestaniesz chodzić i zaczniesz robić pod siebie - uśpią cię humanitarnie. Masz szczęście – jesteś psem.”
Ludzie nie maja tego przywileju. Chyba, że sąd przysądzi im prawo do uśpienia. Ale jak jesteś półtrupem, że już tylko śmierci się chce, to jak się tu po sądach włóczyć? Jak się włóczyć, skoro i za życia pełnego, szalejącego na  parkietach, upadłego na brukach, pokładającego się w barach i cudzych łóżkach, nie miałeś sił po urzędach łazić. To teraz, półtrupem?

Ludziom pozwala się humanitarnie  zdychać. Znaczy... są jeszcze miejsca na Ziemi, gdzie usypia się morderców, ale to sporadycznie i trzeba się bardzo zasłużyć.
Resztę ludzkości  męczą. I okłamują, że nie męczą. I czekają, aż zdechniemy  sami. Nie jak pies, ale jak człowiek - uczciwie.
Ale niektórzy bardziej… Tra, la, la...