piątek, 20 czerwca 2025

Droga nieoczywista

/ Cykl: blizny/

Nie droga mnie bawi, lecz jej rozwidlenia, dochodzę do nich często. 

Po prawej grobla, po lewej ścieżka z alternatywą krętą.

Zacznę od prawej, potem zawrócę i sprawdzę tamtą drugą.

Idę, więc idę – świerszcze marudzą, zielone mchy pachną miętą.

 

Idę więc dalej, dzięcioł na dębie, ruda terkocze w koronie

i jakoś nudno się robi, drętwo i nadal pustkę mam w głowie.

Zatem – zawracam, żeby tą drugą wejść do starego lasu. 

Po kilku metrach błotna kałuża, jak ją przeskoczyć bez kasku? 😊

 

Boczkiem, więc boczkiem, przez ostre trawy, grząskie wąwozy omijam.

Idę więc dalej, rozwijam myśli, listek goryczki rozwijam.  

Idę, więc idę, rowy-przestrogi, wiatr świszczy porywisty.

Nie rezygnuję, marzę o kawie i nagle dół kamienisty. 

Idę więc dalej.

– Przestań rymować! – wrzeszczę, ocieram czoło.   

Jeszcze przed siebie, kawałek jeszcze…

Wiatr cofa każde słowo.

 

Czy ścieżka gładka w mlecznych poduchach, czy grzęzawisko lepkie,

wybieram zawsze według zasady – miody czy smaki cierpkie?

Tak, lubię czasem przeczołgać duszę, a moja nie chce mało.  

Żeby na końcu wspólnej wędrówki zawracać jej się nie chciało. 😊 


Brak komentarzy: