piątek, 3 lipca 2009

wróciłam :)

Bo byłam w szpitalu. Choroba jest nieszczęściem, a nieszczęście uruchamia uczucia i emocje. I człowiek się dowiaduje: ile może sam znieść i kto chce owo znoszenienie znosić razem z nim. Bo choroba, oprócz bólu, jest też strachem. Boi się chory i boją się ci, ktróym na chorym zależy. Z tą tylko różnicą, że chory boi się o siebie, a ci, którym zależy - boją o chorego :)

Po pierwsze rodzina. Rodzina uruchamia się cała, nawet jeśli z daleka. Wielkie dzięki rodzinie, a zwłaszcza rodzicom i siostrze!

Po drugie - przyjaciele. I tu okazuje się, że dołączyli do nich także ci, których uznawałam zaledwie za znajomych :) Wielkie dzięki przyciołom!

Po trzecie lekarze. Zaczęło się w Szwecji w Sodersjukhuset AB w Sztokholmie, a skończyło w olsztyńskim Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym.

Panu dr. Wojciechowi Remiszewskiemu oraz dr. Tomaszowi Niedźwieckiemu (WSS Olsztyn) wielkie podziękowanie za sprawne i szybkie postawienie mnie na nogi. Pierwszy tylko spojrzał i wiedział :) drugi w niecałe dwie godziny otworzył, wyjął to, co się zepsuło, wstawił nowe, mocne, tytanowe i zamknął.

Chcę zwrócić uwagę na ten czas, na niecałe dwie godziny. U mnie to akurat tyle, aby spokojnie wypić dwie kawy i napisać wiersz. Zmarnowane dwie godziny? W obliczu tego, czego w tym czasie potrafią dokonać lekarze i ich ekipy - tak. I chociaż wiem, że każdy (w swoim czasie) robi co potrafi, to i tak odtąd już zawsze będę w ten sposób przeliczać życie.

ps.

I jeszcze podziękowanie Maryli (Rodowicz) za troskę, wsparcie, za pomoc. Ból powoli mija. Mogę chodzić i spać. Mogę pisać i myśleć :)

Wróciłam.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Summertime pisze:
... każdy sie boi, tylko nie każdy o tym głośno mówi. Ja nie mówię... co prawda jeszcze nie miałam powodu, ale... Zresztą mądrzy już dawno stwierdzili, że tylko głupi się nie boi...
Cieszę się, że wszystko w porządku i znowu las jest pełen Ciebie... Nabieraj sił, odpoczywaj, pisz i myśl...