- Przestań się mazać, jedziemy na kajaki.
Zapakowała mnie i wsadziła do swojego auta. Pojechałyśmy. Było wcześnie, a na plaży miejskiej już tłumy. I tu niespodzianka - wypożyczalnia sprzętu OSiR nieczynna. Kajaki równiutko ułożone na stojakach, ale popływać nie można.
- Sezon otwieramy za tydzień - powiedział pan z obsługi rozkładając bezradnie ręce.
- Jak to za tydzień? Sezon dzisiaj się zaczął.
- Dopiero za tydzień.
I tak to kasa miejska figę zarobiła. Poszłyśmy na drugą stronę jeziora do stanicy harcerskiej. Kto jak kto, ale harcerz da radę. "Bryza" przyjęła nas z otwartymi ramionami. A jakie fajne ceny - kajak 6 zł za godzinę, więc jeszcze na obiad wystarczyło: zupa rybna na ostro (zrobię taką w ten weekend) no i kawa. "Bryza" była jedyna czynną mariną na całym jeziorze. Szkoda, bo pogoda i ludzie dopisali.
Dzień był tak udany, że o smutkach zapomniałam. Dziękuję Aniu :)
i kilka zdjęć z plaży miejskiej, z "Bryzy" i z wody.
Ciekawe jak barista to robi, że kwiatek na kawie zostaje niewzruszony, nawet wtedy, gdy kawy już nie ma :)