piątek, 7 lipca 2017

TRA, LA, LA!


TRA, LA, LA!
Ludzie się żenią i rozwodzą, normalne. Jednak niektórzy ludzie bardziej się żenią i bardziej rozwodzą. Social media huczą. Z każdego słowa „rozwód” wyżymają, wytłaczają miazgę istnienia, aż w końcu krztuszą się hejtem i porzucają wytłoczkę.
Wyjrzałam przez okno. Sąsiad ciągnął za sobą starego psa.Trzymaj się staruchu” – pomyślałam. „Trzymaj się i nie bój się. Jak przestaniesz chodzić i zaczniesz robić pod siebie - uśpią cię humanitarnie. Masz szczęście – jesteś psem.”

Bo my, ludzie, nie mamy tego przywileju. Nam pozwala się humanitarnie zdychać. Znaczy... są jeszcze miejsca na Ziemi, gdzie usypia się morderców.
Generalnie w naszych rozwiniętych społecznościach, najwięcej przywilejów mają... złodzieje.
Bo kiedy ja napierdalam w klawisze za 30 zł wierszówki, oni smażą dupska na lazurowych plażach. A kiedy ich złapią, bo czasem się zdarza, że ich łapią, to w najgorszym razie dostaną kilka lat dobrobytu w dobrostanie.
Bo to dobrostan przecież, gdy nie musisz walczyć, płacić za mieszkanie, prąd, gaz. Gdy przy każdym myciu kubka po kawie, nie musisz wlepiać przerażonych oczu w szybkoobracające się czerwone kółeczko licznika na wodę. A oczy od tego wlepiania zamieniają się w gały wbite w pomarszczone czoło i zaczynają się te gały obracać w tempie kółeczka jebanego.
A kubek znowu brudny.

Za wodę, gaz, prąd i czynsz płacę ja. I robię to dumnie. I obywatelsko. I oczywiście patriotycznie. Uczyłam się pilnie, mozolnie nawet, zdawałam egzaminy, zdobyłam tytuł magistra pedagogiki, potem drugi fakultet - dziennikarstwo na prestiżowym uniwersytecie, obroniłam pracę i zdobyłam pracę.

Więc kiedy złodzieje, w świetlicy, oglądają mecz, ja dalej napierdalam w klawisze, tyle, że już nie za 30 zł, a za 15, bo rząd dowalił 50 proc. podatku. No, żeby było z czego złodziejom świetlice urządzić.

Ludzi się nie usypia. Ludziom pozwala się zdychać. Humanitarnie.
- Ile masz lat? - spytał mnie znajomy w rozmowie przypadkowej.
- 55.
- No to za 10 lat pójdziesz na emeryturę.
- Za dziesięć? - jęknęłam.
- Nie, nie. Sorki, co ja gadam? Za siedem! Zmienili przecież i teraz za siedem.
- Za siedem? No, to już lepiej.
- Eee, chyba nie nie za siedem, chyba za dwanaście.
- Cholera jasna, nie dożyję! - znowu jęknęłam ale siarczyście.
- Ale wiesz, chyba znowu zmienili. Gdzieś czytałem, że za pięć. Tak, tak, za pięć.
- To dobrze, oj, jak dobrze…

I tak nas męczą i okłamują, że nie męczą i czekają, aż zdechniemy. I zdychamy. Nie jak pies, ale jak człowiek - uczciwie. Ale niektórzy bardziej… Tra, la, la...