już plucha po piętach chlapie, więc krótki taniec z jesiennym zmierzchem bardziej nam nie zaszkodzi :)
i jest to wiersz bardzo (nie strasznie) żartobliwy
Na mojej drodze złoty zmierzch wyszarzył wielkie sprawy
i ruszył dalej, na skraj dnia, by wskoczyć dla zabawy:
w jeziora oczu, w lasy rzęs, w zachody i w milczenie.
Zanurzył się ten złoty zmierzch w mej duszy zacienieniu.
I tak przeraził go mój stan i mroczność mojej duszy,
że wzbił się w niebo niczym paw i niebo zaczął kusić!
A kusił pięknie, jak to paw - roztaczał swoje wdzięki,
więc dusza moja czując strach zaczęła snuć piosenki
Zasnuła okna, schody, drzwi, oplotła smutkiem mury,
wplotła w warkocze ptaków sznur, zasnuła w niebie dziury...
Co na to zmierzch?
Jak młody Bóg ze skraju dnia się odbił
i wpadł jak burza, wpadł jak cud na dworzec dnia zachodni.
I tak się bawił złoty zmierzch to z duszą, to z niebami,
aż się zamienił w złoty cień i został... pod stopami... :)
Fot. kr_czerwony_szal
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz