Więc po dwóch godzinach płynięcia z "rwącym" nurtem nasze towarzystwo straciło cierpliwość i popłynęło swoim tempem, a my ruchami zygzagowatymi cieszyłyśmy się widokami, śpiewałyśmy, wysłuchałyśmy koncertu pana Stefana, odparłyśmy atak wściekłej łabędzicy, minęłyśmy jeszcze Majorkę i po czterech godzinach dopłynęłyśmy do celu. Czekali na nas cierpliwie.
Niektórzy sprawy zawodowe omawiają na lunchach inni w czaie obiadu, a ja polecam spływ - wszystkie sprawy zawodowe zostały omówione i poukładane. No ale miałyśmy aż cztery godziny :)
Oto kilka zdjęć i filmiki upamiętniające spływ Czarną Hańczą 2015
zaczęliśmy od słynnego dżemu Dzidki i ogórków Beci, ogórki szybko schowali, żeby zagryzać po drodze, a dżem wymietli w pół godziny
start był równy zaczęliśmy razem
do czego te troczki, do czego?
początek całkiem niezły
zostajemy z Anią nieco w tyle
napadły nas kaczuszki
pierwszy z trzech mostów
chwila dla siebie :)
całkiem bez uprzedzenia napadła nas łabędzica, syczała, psyczała, musiałyśmy zacząć wiosłować
ja pokazuję kierunek, Ania wiosłuje, ja czasem śpiewam, reszta ekipy mija już drugi most
warto obejrzeć nasze wyczyny :)
a tu pokaz pięknego parkowania
wreszcie Majorka
pięknie, pięknie, pięknie
mijając drugi most, znaczy dwa mosty, cel już blisko
pan Stefan zagrał specjalnie dla nas Dziewczynę Myśliwego, czyli Zielony mosteczek, a potem Fale Dunaju, załapał się tylko Mosteczek :)
na białoruskim akordeonie gra pan Stefan - spec dla nas :)
jeszcze tylko dwa zakola i...
po czterech godzinach upajania się widokami, śpiewów i śmiechów dopłynęłyśmy do trzeciego mostu

Ani dziękuję za wiosłowanie, czuwanie nad całością i całościową organizację :)
tam już na nas czekali, bo wieczorem ognisko, a tylko ja miałam zapałki :)

2 komentarze:
Bożeniu wypoczywaj, bo te omdlenia to nic dobrego pozdrawiamy Ciebie serdecznie ekipa Ełk
Piękne zdjęcia, Czarna Hańcza ma piękne trasy, byłam na spływie wiele lat temu ale wspominam bardzo dobrze. Buziaki kochana Aga
Prześlij komentarz