sobota, 9 grudnia 2017

fragment
(...) "Czy wierzyła w Boga? Wierzyła w anioły. Nie w jednego Anioła Stróża, lecz w wielu aniołów. To chyba dobra wiara, czyż nie?
- Anioły moje, gdzie jesteście? - pytała. - Nie czuję was. Dlaczego was nie czuję? Przybywajcie. Anioły pieniędzy, anioły powodzenia, anioły zdrowia... przynieście mi swoje dary. Obdarzcie mnie nimi. Obdarzcie mnie swoimi mocami. Wtedy dopiero pojawi się szczęście.

Nazywała te dary mocami, bo pieniądze, zdrowie, pomyślność były dla niej tak obce, tak nieosiągalne, że traktowała je już w kategoriach cudu.

Kiedyś spotkała przyjaciółką z lat studenckich i ta przyjaciółka zdradziła jej tajemnicę swojego powodzenia. Otóż zrobiła ona sobie tzw. mapę marzeń. Na kawałku kartonu umieściła najważniejsze swoje marzenia. Z kolorowych czasopism powycinała domy, drzewa, ogrody i wszystko to przykleiła do tego kartonu. Były tam też kury, psy, dzieci, czerwony, lśniący samochód, palmy i turkusowy ocean. Tak skomponowaną mapę marzeń powiesiła na ścianie w sypialni, by codziennie, przed snem i zaraz po przebudzeniu, widzieć te swoje marzenia.
Olga nie miała odwagi zapytać, czy przyjaciółka spełniła je wszystkie. Na pewno spełniła marzenie o pięknym domu. Siedziały więc teraz przy kolorowym drinku i gadały o tym, o tamtym, takie tam duperele... Przyjaciółka uśmiechała się, mówiła, że jest szczęśliwa, zadowolona z życia. Olga miała jednak wątpliwości. Zmęczona twarz i smutne, szare oczy, mówiły zupełnie coś innego.  "Ciekawe czy wierzy w Boga" - pomyślała.
- Masz kury? - spytała nagle.
- Mam! - zaśmiała się przyjaciółka. - Mam kury, miałam psa, ale zdechł. Miałam też dzieci... Bóg chciał inaczej....
A więc wierzyła w Boga.

Wzywała więc te swoje anioły, ale nigdy anioła miłości. Miłość już miała." (...)

zapisałam sobie, żeby nie uciekło :)