byłam w Praniu – jestem czysta (w sensie duszy oczyszczonej :)
i jeszcze...
napiszę tak: kochani - gdyż nie ma innych słów,
tych znanych i nie-znanych dopada w Praniu duch,
któremu, no... nie sposób wykrzyczeć – a kysz! precz!
Któremu kilka osób zawdzięcza taką rzecz,
oto:
jezioro za płotem,
a pod żywopłotem ślimaki i krzesło zmoknięte.
Aleję nieznanych
lecz niezapomnianych i „zielonego poetę”.
Trzy białe łabędzie,
dziać będzie się, będzie! – na scenie Joanna swinguje.
Gęś moczy zielona (się)
w trawie do kolan. Ja czuję! i dobrze się czuję!
i trzy pamiątkowe zdjęcia
w Alei Nieznanego Poety spotkałam pana Marka
na scenie Joanna Trzepiecińska i jazz-swing band
trzeba mieć marzenia :)
fot. Dorota Sobótka
1 komentarz:
a to się załapałaś- fajnie masz. Ja to tylko mogę sobie "pranie" zaserwować i potem jeszcze suszenie obowiązowo. zamornik
Prześlij komentarz