niedziela, 25 lipca 2010

byłam w Praniu

byłam w Praniu – jestem czysta (w sensie duszy oczyszczonej :)
i jeszcze...

napiszę tak: kochani - gdyż nie ma innych słów,
tych znanych i nie-znanych dopada w Praniu duch,
któremu, no... nie sposób wykrzyczeć – a kysz! precz!
Któremu kilka osób zawdzięcza taką rzecz,
oto:

jezioro za płotem,
a pod żywopłotem ślimaki i krzesło zmoknięte.
Aleję nieznanych
lecz niezapomnianych i „zielonego poetę”.
Trzy białe łabędzie,
dziać będzie się, będzie! – na scenie Joanna swinguje.
Gęś moczy zielona (się)
w trawie do kolan. Ja czuję! i dobrze się czuję!

i trzy pamiątkowe zdjęcia
w Alei Nieznanego Poety spotkałam pana Marka

na scenie Joanna Trzepiecińska i jazz-swing band

trzeba mieć marzenia :)
fot. Dorota Sobótka

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

a to się załapałaś- fajnie masz. Ja to tylko mogę sobie "pranie" zaserwować i potem jeszcze suszenie obowiązowo. zamornik