wtorek, 1 lutego 2011

wiśnie a śmierć Ziemi

obejrzałam w TV film pt. Śmierć Ziemi. No cóż - niefajnie. Najpierw w nas walnie kometa, potem zaleje woda, potem skuje wszystko lód, a na końcu pożre nas rozdęte Słońce. Przejęłam się i tak to opisałam:


Dinozaury już raz wymarły,

czemu więc człowiek nie miałby wymrzeć?



Pierwsze zagrożenie przyjdzie z nieba:
w Ziemię uderzy asteroida,
a może to będzie kometa.
Nie pytam czy uderzy, bo uderzy na pewno,
pytam: kiedy to się stanie?

A gdy już się stanie - noc będzie trwać rok
i Kalifornia znowu pokryje się lodem.

A gdy już się stanie - zima będzie trwać milion lat
i umrą morza.
I wtedy Słońce pożre Ziemię.



Człowiek powstał z prochu i życie go w proch obraca.
Wszechświat powstał z czarnej dziury 

i czarna dziura go w końcu pochłonie.
Dlatego tak ważne są... wiśnie
.

Fot. Bożena Kraczkowska

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

Jakbym cię słyszał Bożeniu :) aż ciarki mam na plecach. Wiśnia na końcu jest esencją twojego myślenia, sedrecznie podrawiam Adam

Anonimowy pisze...

"Nie pytam czy uderzy, bo uderzy na pewno,

pytam: kiedy to się stanie? "

Optymizmu, błagam o optymizm
... listewka

Anonimowy pisze...

Ty mnie nie strasz Śliczna!!! Ale w sumie ja pewnie długo nie pociągnę więc spoko wodza- jestem wyluzowana bo za "mojej bytności" na tym padole to raczej wiśnie i skowronki w tle- zamornik

Anonimowy pisze...

Bożenia
:) wiśnie są optymistyczne i cały sens w tych wisienkach. No i w skowronkach :))