zaczęłam więc znów poważnie, ale mnie rozwaliło i skończyłam tak, jak należy:
Próżna jestem ogromnie
i próżność jest we mnie wielka
niech nie równają się ze mną
balon, ani butelka!
i jeszcze... się zamyśliłam...
że na drodze jest tyle kamieni, a ja pamiętam tylko te, które wpadły mi do buta.
A co z tą całą resztą?
Co z tymi, co próbowały?
Choć uwiedzione podeszwą
do buta się nie dostały?
Wyrwane ze swojej drogi,
odbiły się od nogawki
i z uniesieniem błogim
upadły gdzieś między trawki.
I leżą tam... te... kamienie,
zbyt małe, by zwodzić dłuta
bez szans na odnalezienie
i drogi nowej i buta.
dodawanie komentarzy wyłączone