Cóż to był za piękny dzień! Przede wszystkim wróciła zima. Nie przyszła zima, a właśnie wróciła. Śnieg, mróz, słońce. Mnóstwo dobrych wiadomości, życzliwych życzeń, no i prezenty :) Kto nie lubi ich dostawać? Ja lubię. Taki ze mnie stary dzieciak.
Ogromna beza, oryginalny glögg , pozytywka, Dyrdy Marki Marka Niedźwieckiego, czarny charcik, puzzle, spotkania niespodzianki i niespodziewane zdarzenia - pęknięta rura w piwnicy, zablokowana brama do garażu :)
No i Sowa jarzębata. Jej wizytę w moim lesie media okrzyknęły "Sensacją ornitologiczną". Pogoda była piękna. wzięłam aparat i poszłam jej szukać. Nie szukałam długo, bo już na skraju lasu dostrzegłam kilka stanowisk fotograficznych. W moim ukochanym brzozowym lesie rzeczywiście działo się coś niezwykłego.
Udało mi się zrobić kilka zdjęć. Sowa jarzębata (Surnia ulula) zwykle zamieszkuje tundrę, tajgę oraz lasy iglaste. Najczęściej występuje na terenie Eurazji, od Norwegii, Szwecji i Finlandii, poprzez Syberię do Kamczatki i centralnej Azji, w Ameryce Północnej można ją spotkać od Alaski po Półwysep Labrador. W Polsce jest rzadkością. A w tym roku zamieszkała w moim lesie :) Oto moja sowa jarzębata.
Kiedy my skupialiśmy się na sowie, na niebie szalały łabędzie.
Rozejrzałam się jeszcze po zamrożonych krzakach i dojrzałam małego ptaszka w czerwonej czapeczce. Kliknęłam kilka razy. Okazało się, że to czeczotka - w Polsce skrajnie nieliczny ptak chroniony, wymieniony w Polskiej czerwonej księdze, jako wymagający szczególnej uwagi. W tym roku także zamieszkała w moim lesie. Oto czeczotka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz