
kilka motyli z mojego lasu :)
Po pierwsze rodzina. Rodzina uruchamia się cała, nawet jeśli z daleka. Wielkie dzięki rodzinie, a zwłaszcza rodzicom i siostrze!
Po drugie - przyjaciele. I tu okazuje się, że dołączyli do nich także ci, których uznawałam zaledwie za znajomych :) Wielkie dzięki przyciołom!
Po trzecie lekarze. Zaczęło się w Szwecji w Sodersjukhuset AB w Sztokholmie, a skończyło w olsztyńskim Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym.
Panu dr. Wojciechowi Remiszewskiemu oraz dr. Tomaszowi Niedźwieckiemu (WSS Olsztyn) wielkie podziękowanie za sprawne i szybkie postawienie mnie na nogi. Pierwszy tylko spojrzał i wiedział :) drugi w niecałe dwie godziny otworzył, wyjął to, co się zepsuło, wstawił nowe, mocne, tytanowe i zamknął.
Chcę zwrócić uwagę na ten czas, na niecałe dwie godziny. U mnie to akurat tyle, aby spokojnie wypić dwie kawy i napisać wiersz. Zmarnowane dwie godziny? W obliczu tego, czego w tym czasie potrafią dokonać lekarze i ich ekipy - tak. I chociaż wiem, że każdy (w swoim czasie) robi co potrafi, to i tak odtąd już zawsze będę w ten sposób przeliczać życie.
ps.
I jeszcze podziękowanie Maryli (Rodowicz) za troskę, wsparcie, za pomoc. Ból powoli mija. Mogę chodzić i spać. Mogę pisać i myśleć :)
Wróciłam.