wtorek, 17 marca 2009

malachitowy las


Zabiorę cię z tej ulicy, gdzie tylko deszcz i mrok,
i wyprowadzę z piwnicy po wielkich czarnych sch
odach.
Zabiorę twój cień ze ściany i schowam smutny wzrok,
a potem ci obiecam, że nigdy nie będziesz sam.


Malachitowy las pokażę ci i sady.
Tam rośnie w nieskończoność malachitowy czas.
I nawet samo niebo pochyli się nad nami
i wszystko będzie dobrze w malachitowych snach.

A jeśli mi nie uwierzysz, a jeśli nie zechcesz mnie.
Nawet, gdy mrok wybierzesz i deszcz... nie oddam cię.
Wezmę ze sobą smutki, zejdę schodami w dół
i ze szklaneczką wódki marzenia podam na stół.

I purpurowy las pokażę ci i sady
tam nie przemija czas, nie przemijają sny.
I purpurowe niebo pochyli się nad nami
i jasność się pochyli w opadające mgły.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Przekonałaś mnie- zabieraj do tego lasu i pokazuj co tylko chcesz:) Buźka!

Anonimowy pisze...

"i ze szklaneczką wódki marzenia podam na stół..."
Mmm...