sobota, 14 marca 2009

babeczki, bo są rzeczy które można zepsuć

Miałam wczoraj nocne przyjęcie, no bo wiadomo 13 marca, imieniny i tylko piątkowy wieczór wolny. Pomyślałam, że ciasto takie kupne to do kitu, że powinnam więcej z siebie ludziom dać i upiec coś sama. Ale co?
Telefon do Mirka, a on mówi:
- Zaraz u ciebie będę.
I był zaraz. Przywiózł pudełeczko z napisem "Babeczki", no.... w proszku takie.
- Tego nie można zepsuć - powiedział.
Uwierzyłam :)
Chciał mi nawet pomagać, ale jak "nie można zepsuć", to po co pomagać? I jeszcze tylko poradził od serca, żebym robiła dokładnie według przepisu, a będzie OK.
Zabrałam się do roboty z prawdziwym zapałem i według przepisu :). Dumna z siebie byłam, ale tylko do momentu otworzenia piekarnika.
Babeczki wypłynęły, popłynęły, rozpłynęły się tworząc formę odmienną. Normalnie placki się zrobiły.
Ludzie nawet chwalili, że dobre, że ciasto się rozpływa :), ale jak mi ktoś teraz powie, że są rzeczy, że sprawy są, których nie można zespuć – NIE uwierzę.



4 komentarze:

Anonimowy pisze...

ja poproszę o przepis ;P są boskie!

Anonimowy pisze...

To były widac babeczki blizniaczki :)

Anonimowy pisze...

Ja też babeczki wypiekam. I nawet mi się udają, ale takie czekoladowe preferuję najbardziej.

Anonimowy pisze...

hecka pisze...
coś nie mogęsię tu dostać!
Jaaadłam teeee babeczki! były pyszne! Rewelacyjne! Wyśmienite! a,że wyglądaly troszkę inaczej niż na opakowaniu??? nie szata zdobi....