czwartek, 16 kwietnia 2009

cholery jedne

obraz z Galerii Marioli Żylińskiej-Jestadt
"Pełnia księżyca - umierałam"

Smutek i czas po twarzy mi biegnie
i razem biegną cholery jedne.
Tak wierne.
Razem.
Tak skroń przy skroni...
Smutek i czas po twarzy mi goni/


Smutny czas smędzi ku krawędzi,
ku skończoności cholera pędzi
i zerka w lustro z obłędem w oku,
i bruździ lekko, miękko,

z doskoku.
Już jest pod rzęsą!
Już pod powieką!
Już się przetacza szkarłatną rzeką
znów blisko smutku i znowu wiernie,
smutek i czas po twarzy mi biegnie/

i w jasnych oczach się odbija,
blednie w źrenicy i przemija,
nie chce się skulić i nie chce zmaleć,
woli w błękicie kotłować się!
Szaleć w zmysłowych ustach.
Kwiatem jabłoni bielić się,
pachnieć w otwartej dłoni.
I niech tak pachnie!
Niech się wywija!
Niech tylko myśli moje omija.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

zamornik- hmm czemu mi się wydaje, że jakoś brak optymizmu w tym skrobaniu wczorajszym? Wierszyk piękny tylko co zrobić, żeby Ci choć troszkę poprawić humor:)?

Anonimowy pisze...

summertime pisze...
w pierwszej chwili też wydawało mi się, że wiersz jest smutny, ale nie...czuć w nim nadzieję i radość i wielką namiętność. Mam rację ????