wtorek, 12 lipca 2011

reklama, czyli drzwi do lasu

- Przeczytać ci tekst reklamowy? - rzuciła znad swojego ekranu moja redakcyjna koleżanka Anka.
- Czytaj!

- To zgadnij, co reklamują - "kuchnia to pomieszczenie, w którym w powietrzu unosi się kulinarna magia oraz nieprzyjemne zapachy przypalonego oleju, mleka, smażonej ryby..."
- Eee... to łatwe jest, chodzi o maggi, przyprawa taka. 

- Niee-e. 

- No to olej!
Anka uniosła brwi.
- Co mam olać?
- Nic nie masz olać. Mówię, że o olej chodzi.
- Aaa..., niee-e.

- No... to... pochłaniacz?
- Nie zgaduj, tylko myśl. 

- To przeczytaj jeszcze raz.

- Kuchnia to pomieszczenie, w którym w powietrzu unosi się kulinarna magia...

- Mówiłam już - maggi.
- Niee-e.

- No to nie wiem.

- Chodzi o okna!
- Że niby co.

- Że warto je mieć, żeby skutecznie kuchnię przewietrzyć.

- Toż to jawna dyskryminacja tych, co mają ślepe kuchnie!
- Czemu?

- Jak to czemu? Temu, że mają ślepe.

- No i o to właśnie chodzi, żeby ślepych nie mieli. Żeby sobie okna wstawili. 

- W co? 

- W kuchnię. 

- W ślepą? Jak?

Anka podrapała się w głowę.

- Ojej, to proste - najpierw niech wstawią z kuchni do pokoju, a potem z pokoju na ulicę.
- O! I to jest przemyślana reklama! Dwie pieczenie z jednej kuchni - podsumowałam i wróciłam do swojej roboty.
Po chwili Anka znowu wychyliła się zza ekranu.
- No... - zachęciłam ją.

- Zgadnij, o co teraz chodzi: "Budynki nie tylko powinny mieć ściany, ale również być zdrowe. Nasza firma wyszła poza obszar budynku i zbliżyła się do człowieka w sposób dosłowny".
Tym razem ja podrapałam się w głowę. "Jeny... - pomyślałam - co może wyjść poza ściany i zbliżyć się do człowieka w sposób dosłowny?"
- Drzwi! - wypaliłam. - Chodzi o drzwi!



- Niee-e.
- No to nie wiem.

- Beton! - zawołała tryumfalnie Anka. 

- Beton zbliżył się do człowieka w sposób dosłowny, tak?

- No tak. Znane są takie przypadki. Mówi się przecież: ręka, noga, mózg na ścianie.

- Jak się go ma.

- Co, beton?

- Nie. Mózg!

Ryknęłyśmy śmiechem na całą redakcję. To zwabiło naszego redakcyjnego kolegę Władka.
- A to znacie? - spytał wychylając się zza przepierzenia. - "Skład opału oferuje w ciągłej sprzedaży detalicznej i hujtowej węgiel w sortmencie kostka, orzech, groszek, miał".

- Znam, znam, hujtowy sortment groszek miał - podsumowałam.
Znowu ryknęliśmy, ale tym razem we trójkę.
- A o drzwiach coś masz? - spytałam Władka.
- Co ty z tymi drzwiami? - nie wytrzymała Anka. 

- Potrzebuję drzwi, bo moje wejściowe całkiem się rozklekotały.
- A wiesz, że nawet gdzieś miałam...
Anka chwilę szperała w komputerze.
- Jest! Posłuchaj: "Niezbędnym elementem każdych drzwi jest klamka. Stanowi ona ułatwienie w czasie otwierania drzwi".
- Jeny... - pacnęłam się ręką w czoło. - Że też na to wcześniej nie wpadłam!

- Na co?

- Żeby klamkę kupić. Od lat łomem otwierałam.
- Czy wy się w końcu weźmiecie do pracy? - usłyszałyśmy głos szefa.
- Ależ my właśnie pracujemy - odpowiedziała rzeczowo Anka. - Teksty czytamy ze zrozumieniem, a potem tak je redagujemy, żeby były zrozumiałe dla Czytelnika. Na przykład taki tekst: "Urządzeniem, które cieszy się największą popularnością zwłaszcza latem jest lodówka. To właśnie w niej szukamy ochłody w upalne dni."
- Jeny... - jęknęłam. - A ja mam taką małą lodówkę...
- I co z tego?
- A to, że do niej nie wlazę... :P

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

Kapitalne! :))))))))) IN

Anonimowy pisze...

Baradzo mi si podoba ale to bardzo - pozdraiwam z Wawki Agda

Anonimowy pisze...

Uwielbiam twoje opowieści. Są wartkie zabawne umiesz prowadzić pioro, to dar od Boga, nie przestawaj pisać - Aldona nieanonimowa ;)

Anonimowy pisze...

Lodóweczka - bajeczka :) a KLAMKĘ W RAMKĘ poproszę, TO ZNAK, ŻE NAS TU PROSZĄ :)